Wprost: Marsze ku pamięci pani Izabeli, która zmarła w szpitalu w Pszczynie, są w stanie coś zmienić, wymusić na rządzących powrót do kompromisu aborcyjnego?
Dr Jacek Tulimowski: Jak wynika z włoskich badań, żeby demonstracja przyniosła efekt, liczba manifestantów musi przekraczać 300 tys. osób w jednym miejscu. Demonstracja musi również informować, a także mieć charakter cykliczny. Jednorazowe wyjście protestujących nic nie wnosi.
Czyli to bezsensowna inicjatywa?
Nie może to być działanie na zasadzie gwizdka w lokomotywie. Skumulowało się wiele emocji związanych ze zdrowiem i polityką, powstał z tego „koktajl trudny do wypicia”. Ale, by jakiekolwiek protesty przyniosły spodziewany efekt, muszą być dokładnie przemyślane i zorganizowane.
Sprawę komentują szeroko politycy opozycji, lekarze, a nawet celebryci. Ich głos nie jest w stanie się przebić? Wpłynąć na rządzących?
To tylko słowa. Z samego wyjścia na skrzyżowanie nic nie wynika. Kilka lat temu, gdy stało się jasne, że w Trybunale Konstytucyjnym będzie procedowana zaostrzona ustawa antyaborcyjna, prof. Romuald Dębski mówił w jednym z wywiadów, że jeśli ujrzy ona światło dzienne w tym kształcie, lekarz ginekolog w zasadzie może wyłączyć aparat ultrasonograficzny i przestać wykonywać badania. Mówię to ze smutkiem, ponieważ profesor, a przede wszystkim wizjoner, mówił o tym już wiele lat temu. Zatem gdzie były przez ten cały czas organizacje kobiece?
Dlaczego nie informowano środowiska kobiet i nie opracowano programu przeciwdziałającego procedowaniu ustawy w takiej formie?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.