Hanna Gronkiewicz-Waltz konsekwentnie odmawiała stawiennictwa przed komisją weryfikacyjną. Ówczesna prezydent Warszawy argumentowała, że komisja jest niekonstytucyjna. Wspominała także o sporze kompetencyjnym między NSA a organem kierowanym przez Patryka Jakiego. Za każde niestawiennictwo na polityk PO nakładano grzywny. Łącznie wyniosły one kilkadziesiąt tysięcy złotych.
W 2017 roku wojewódzki sąd administracyjny uchylił grzywny. Rok później tą decyzję podtrzymał NSA. W międzyczasie Sejm podjął decyzję o zwiększeniu kar za niestawiennictwo na rozprawach z 3 do 10 tysięcy złotych.
16 listopada Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie miała obowiązku stawiać się przed komisją. W uzasadnieniu sędzia Iwona Bogucka tłumaczyła, że ustawa o komisji weryfikacyjnej wiąże możliwość nałożenia grzywny z rozprawą. Ponadto, świadek ma prawo odmówić zeznań, jeśli groziłoby mu to odpowiedzialnością.
Warszawa. Kaleta o decyzji sądu
Decyzja NSA oburzyła Sebastiana Kaletę, który zastąpił na stanowisku szefa komisji Patryka Jakiego. - Wskazując, że nie mogliśmy jej wezwać w charakterze świadka, NSA wprost zignorował przepisy ustawy. To niedopuszczalne, aby sąd, zamiast badać prawidłowość stosowania przepisów, po prostu uznawał, że nie obowiązują - powiedział wiceminister sprawiedliwości w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czytaj też:
W Platformie rozłam w sprawie kryzysu na granicy. „Gdzie jest Donald?”