Wiceminister sportu Łukasz Mejza ogłosił, że zawiesza swoją działalność polityczną i udaje się na urlop. Decyzja ma związek z licznymi, pojawiającymi się w ostatnich tygodniach, doniesieniami medialnymi na temat podejrzanych biznesów, które miał prowadzić, zanim został posłem. Wirtualna Polska ustaliła, że firma Mejzy miała oferować terapie na nieuleczalne choroby. Polityk miał osobiście przekonywać między innymi rodziców chorych dzieci, że leczenie będzie skuteczne. Cena wyjściowa miała wynosić 80 tys. dolarów. Wiceminister odpiera zarzuty.
Opozycja i część polityków PiS domagają się jego dymisji, jednak decyzja formalnie wciąż nie zapadła. Premier mówił, że czeka na wyniki kontroli służb. Z kolei szef klubu PiS Ryszard Terlecki stwierdził, że Mejza „w gruncie rzeczy już jest odwołany, tylko sam się odwołał”.
Sprawa Łukasza Mejzy
O Mejzę był pytany w Porannej rozmowie w RMF FM poseł PiS Bolesław Piecha. Polityk nie ma wątpliwości, że „wiceminister wziął urlop z przyczyn politycznych”. – Ja mówię o sprawach moralno-etycznych. Dla mnie jest to niedopuszczalne. Mnie jako lekarza uderzyła taniość tej oferty. Nikt na Zachodnie nie będzie leczył tak skomplikowanymi metodami za 80 tys. dolarów – stwierdził polityk PiS. Dodał, że 15 lat temu kwoty za takie leczenie „nie schodziły poniżej 200-300 tys. dolarów”. – Wydaje mi się, ze ta sprawa ocierała się o hochsztaplerkę. Dla mnie jest to niedopuszczalne – ocenił Piecha.
Poseł powiedział, że gdyby to od niego zależało, to Mejza byłby już zdymisjonowany. – Ale muszę brać oczywiście pod uwagę wątki polityczne, czyli to, co się dzieje w Sejmie, bo większość jest rzeczą bardzo ważną. Inaczej nie da się rządzić – stwierdził. Piecha stwierdził jednak, że „na dzisiaj we wszystkich głosowaniach sejmowych jest wyraźna większość”.
Czytaj też:
Firma Łukasza Mejzy ma oddać 664 tys. zł. Nowe ustalenia Wirtualnej Polski