Zwrot w sprawie wypadku kolumny wiozącej Beatę Szydło. Były oficer BOR: Sumienie każe mi wyznać prawdę

Zwrot w sprawie wypadku kolumny wiozącej Beatę Szydło. Były oficer BOR: Sumienie każe mi wyznać prawdę

Beata Szydło
Beata Szydło Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski/Fotonews
Wypadek kolumny wiozącej premier Beatę Szydło, do którego doszło w 2017 roku wciąż budzi emocje. Były oficer BOR mówi teraz „Gazecie Wyborczej”, że on i pozostali funkcjonariusze składali w śledztwie fałszywe zeznania.

– Sumienie każe mi wyznać prawdę o wypadku premier Beaty Szydło – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” emerytowany oficer nieistniejącego już Biura Ochrony Rządu, przemianowanego na SOP (Służba Ochrony Państwa).

Oficer ujawnił swoje dane. To Piotr Piątek, który w marcu 2021 roku przeszedł na emeryturę. – Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej. Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć – mówi gazecie.

Wypadek kolumny rządowej z Beatą Szydło na pokładzie. Były oficer BOR Piotr Piątek ujawnia przebieg

W rozmowie z „Wyborczą”, były oficer BOR wraca pamięcią do wydarzeń z 2017 roku, kiedy kolumna wioząca ówczesną premier Betę Szydło miała wypadek w Oświęcimiu. Wokół kolizji narosło wiele spekulacji na temat tego, czy kolumna poruszała się zgodnie z zasadami, czy bezpardonowo łamała przepisy, doprowadzając do stłuczki z fiatem seicento.

Piotr Piątek był jednym z funkcjonariuszy, którzy tamtego dnia jechali w kolumnie z . Późniejsze śledztwo było jednak pełne zakrętów. Brakuje choćby monitoringu, który został uszkodzony. Główną osią obrony były więc zeznania funkcjonariuszy BOR, którzy zgodnie twierdzili, że kolumna poruszała się prawidłowo, używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych, do czego jest zobowiązana.

Jednak teraz Piątek twierdzi, że zeznania te były fałszywe. – Za każdym razem, gdy jeździłem do domu pani premier, nie włączaliśmy syren. Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji – mówi. – Chodziło o to, żeby ludzie nie widzieli, że władza „się wozi i panoszy” – dodaje. – Przed przesłuchaniem usłyszałem tylko: "Piotrek, wiesz, jak było...". Ja sobie zdawałem sprawę, że chcąc dalej pracować i awansować, musiałem mówić to, co reszta – dodaje.

Czytaj też:
Wypadek kolumny rządowej z Beatą Szydło. Sąd ponownie przesłucha świadków

Źródło: Gazeta Wyborcza