O tym, że mędrcy byli monarchami, mogłoby też świadczyć proroctwo Izajasza, który przepowiadał iż: pójdą narody do swego światła, królowie do blasku swojego wschodu [...].Wszyscy oni przybędą z Saby, zaofiarują złoto i kadzidło. W szczególności na ten fragment będą powoływać się później ci, którzy w magach będą widzieć królów. Wizyta w dużej mierze wypełniała przecież zapowiedzi tego proroctwa. Otwarcie przybyszów królami nazywa apokryficzna Ormiańska Ewangelia Dzieciństwa. Podążając za rodząca się tradycją, jak i wspomnianymi zapisami Starego Testamentu, opisuje ona przybycie do Betlejem trzech braci – królów Persji, Indii i Arabii. Choć później wątek pokrewieństwa został porzucony, monarchiczność wędrowców mocno zakotwiczyła się w tradycji.
Dlaczego? Przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze zadecydowały o tym względy dogmatyczne. Jeśli słowo „magoi” oznaczać miałoby osoby zajmujące się magią czy astrologią, to wysnuć można z tego wniosek, że jednymi z pierwszych, którzy odwiedzili małego Chrystusa byli ludzie, którzy uprawiali sztukę przez Pismo zakazaną i przedstawianą zazwyczaj w negatywnym świetle. Dodatkowo, fakt, że o narodzinach Zbawiciela dowiedzieli się z ruchu gwiazd, mogłoby uświęcać ten sposób przepowiadania przyszłości, co stałoby w sprzeczności z nauką Kościoła. Chrześcijaństwo wolało więc widzieć w osobach mędrców nie astrologów, ale bardziej neutralnych królów, którzy zresztą doskonale wpisywali się w znaczenie święta Objawienia.
Ponieważ króla utożsamiano z narodem mieli być oni przedstawicielami rodzaju ludzkiego, stąd też najpewniej późniejsze podkreślanie ich różnorodności, z kolorem skóry włącznie. Wreszcie trzeci powód pojawił się wraz z rozwojem stosunków feudalnych. W scenie hołdu składanego w betlejemskiej stajence przez królów i pasterzy widziano bowiem już nie tylko uniwersalizm ponadnarodowy, ale także społeczny. Grota narodzenia stawała się miejscem, w którym każdy, niezależnie od swojego statusu, był wobec Boga równy i tak samo włączony do jego chwały. W ten sposób w kulturze utrwaliła się wizja zasadniczo sprzeczna z zapisem ewangelicznym. Magów-astrologów, zastąpili królowie, których najzwyczajniej w Piśmie nie ma.
W Ewangelii według św. Mateusza nie ma także liczby przybyszów. To, że było ich trzech to również wpływ późniejszych legend, dopisków i interpretacji. Najprawdopodobniej liczbę tą ustalono na podstawie wręczonych darów – kadzidła, mirry i złota. W „trójce” widziano także symbol pojawiający się w Piśmie Świętym. Między innymi trzech mężczyzn odwiedziło Abrahama, obwieszczając mu, że Sara – pomimo podeszłego wieku - urodzi mu syna, trzy dni natomiast spędził Jonasz w brzuchu ryby. Trzy dni miało też spoczywać ciało Chrystusa w grobie przed zmartwychwstaniem. Liczba trzy była bowiem uważana za cyfrę idealną, oddającą wielowymiarowość życia człowieka i jego różnorodną naturę. Stąd najpewniej trzy dary, z których każdy miał określone znaczenie, składane przez trzech ludzi.
Tradycja nakazuje nam też wierzyć, że do spotkania doszło wkrótce po narodzeniu Jezusa. Nie jest to wcale jednak takie pewne. Zapis ewangeliczny nie określa wszak dokładniej daty przybycia magów. Napisane jest jednak, że król Herod, poinformowany przez przybyszów o możliwości narodzin nowego władcy Izraela, nakazał zamordować wszystkie dzieci płci męskiej poniżej 2 roku życia. Jeśli odwiedziny nastąpić miałyby tuż po rozwiązaniu, to czy Herod wyznaczyłby tak wygórowaną liczbę lat? Zastanawiali się nad tym z pewnością twórcy apokryfów. W jednym z nich przeczytamy wręcz, że mędrcy przybyli, gdy Chrystus miał 2 lata, a odwiedzili go nie w stajence, ani grocie, lecz w normalnym domu.
Fakt, czy legenda?
Niezależnie od powyższych dociekań, problem „trzech króli” nie dotyczy jedynie tego, czy w istocie byli monarchami czy nie i czy było ich trzech czy może dwunastu, oraz czy zobaczyli Jezusa tuż po narodzeniu czy może gdy był już 2-latkiem. O wiele poważniejszą sprawą jest to czy w ogóle istnieli. Zastanawiające jest to, że św. Mateusz jako jedyny z ewangelistów wspomina to wydarzenie. Nie piszą o nim inni synoptycy – Marek i Łukasz. W szczególności brak tego przekazu u Łukasza – który, jak twierdzi tradycja, o okolicznościach narodzin Jezusa dowiedzieć miał się bezpośrednio od Maryi – budzić może wątpliwości, czy taki fakt miał miejsce.