Według informacji RMF FM, Elżbieta Witek dostała wezwanie do Najwyższej Izby Kontroli na pojutrze, a Michał Dworczyk ma stawić się tydzień później. Jak zaznacza rozgłośnia, ich obecność w NIK jest obowiązkowa – tak jak w przypadku wezwania przez organy ścigania. Natomiast przed kontrolerami obowiązują takie same rygory, jak w przypadku świadków w postępowaniu prokuratorskim.
Chodzi o program Polskie Szwalnie
Marszałek Sejmu i szef KPRM mają być świadkami w doraźnej kontroli badającej rządowy program Polskie Szwalnie, który miał zagwarantować dostępność maseczek ochronnych. Start programu zapowiadali w kwietniu 2020 roku premier Mateusz Morawiecki i prezydent Andrzej Duda. W miesiąc miało zostać wyprodukowanych 100 mln maseczek, a niedługo potem Polska miała stać się samowystarczalna w tym zakresie. Jednak po roku, w marcu 2021 roku, nadal nie działał jeden z kluczowych elementów programu, czyli fabryka w Stalowej Woli.
Jak informuje RMF FM, NIK chce wyjaśnić wątpliwości, które pojawiły się po publikacji maili z przejętej skrzynki Dworczyka. „Wynika z nich, że marszałek Witek miała lobbować za jedną z prywatnych firm, która chciała być dostawca maseczek w rządowym programie” – zauważa rozgłośnia. Rzekoma korespondencja pochodzi z marca 2020 roku.
NIK wszczęła kontrolę we wrześniu 2021 roku na wniosek posłów KO Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego. „NIK uważa tak jak i cały świat maile ze skrzynki ministra Dworczyka za prawdziwe. Prokuratura już dawno temu powinna wszczynać postępowania, przecież łatwo sprawdzić autentyczność. A sprawa zaangażowania marszałek Sejmu w popieranie jednego z producentów pachnie bardzo brzydko” – skomentował na Twitterze ostatnie doniesienia poseł Tomasz Siemoniak.
Kilkadziesiąt milionów maseczek leżało w magazynach?
Nieprawidłowości w programie Polskie Szwalnie ujawnił w ubiegłym roku reportaż „Superwizjera” TVN. Z ustaleń dziennikarzy wynikało, że w magazynach leżało kilkadziesiąt milionów bezużytecznych maseczek, a w nieczynnej fabryce w Stalowej Woli przeterminował się warty 50 milionów złotych materiał medyczny. Realizująca program Agencja Rozwoju Przemysłu miała zmarnować nawet setki milionów złotych z publicznych pieniędzy.
Ile właściwie kosztowało przygotowanie fabryki i linii produkcyjnych, które do września nie zaczęły działać? Tego nie wiadomo, bo Agencja odmawiała komentarza w tej sprawie. – Szczegółowe informacje dotyczące transakcji pozostają tajemnicą przedsiębiorstw uczestniczących w dostawie maszyn oraz wyposażaniu fabryki, a także ARP S.A. – powiedział rzecznik ARP w rozmowie z „Wprost”.