PiS ma szukać głosów w Sejmie. Sachajko zaprzecza, politycy opowiadają o jego spotkaniu z Suskim

PiS ma szukać głosów w Sejmie. Sachajko zaprzecza, politycy opowiadają o jego spotkaniu z Suskim

Jarosław Sachajko
Jarosław Sachajko Źródło: Newspix.pl / Marcin Banaszkiewicz / Fotonews
Komisja śledcza ws. inwigilacji może lekko wywrócić scenę polityczną, nawet jeśli w ogóle nie zostanie powołana. Ledwo zapowiedziano chęci jej utworzenia, a PiS miało ruszyć z kaptowaniem jednego z posłów, by kruchą przewagę nad opozycją choć trochę umocnić. W rozmowach z Wprost padało wyłącznie jedno nazwisko: Sachajko. A główny zainteresowany stanowczo zaprzecza.

Senacka komisja ds. Pegasusa już pracuje, ale więcej uwagi w ciągu zaledwie 24 godzin poświęcono planowanej komisji śledczej w sprawie inwigilacji, ale powołanej w Sejmie. A taka komisja ma już większe uprawnienia, jednak na drodze opozycji stoi sejmowa matematyka. Zresztą, układ sił w izbie niższej sprawia, że zaczęły mnożyć się – ponownie – doniesienia o planach obdarzenia jednego z posłów opozycji posadą w Ministerstwie Rolnictwa. I ten jeden głos może być w Sejmie decydujący.

Najpierw krótkie przypomnienie: zakładając, że wniosek Pawła Kukiza o powołanie komisji śledczej w sprawie inwigilacji w latach 2005-2021, poprze cała opozycja, to ten blok będzie liczył 230 posłów i posłanek. Z kolei klub PiS oraz dwóch posłów niezależnych głosujących tak jak partia rządząca to blok liczący, a jakże, 230 parlamentarzystów. Oczywiście, wiele wyjaśni się w trakcie głosowania, zdecydują pojedynczy posłowie, ale pojawia się jeszcze jeden wątek.

Zdalne głosowania i sejmowa matematyka. Trwa liczenie szabel

Sejm nadal nie przeszedł na zdalne głosowania, co oznacza ni mniej ni więcej: wystarczy, by ktokolwiek trafił nawet na kwarantannę, to udziału w głosowaniu nie weźmie. Dotychczas ta sytuacja działała na korzyść PiS, ponieważ wykluczeni – przez np. pozytywny test na COVID-19 – byli posłowie opozycji, o czym jeszcze na początku pisał Piotr Barejka z Wprost.

Zwróciliśmy się z pytaniami do Centrum Informacji Sejmu w tej sprawie, ponieważ wprowadzenie głosowania zdalnego tę układankę wywróci – zagłosować będzie mógł każdy, także były premier , który, choć wyszedł ze szpitala, dotychczas nie wrócił na Wiejską. Nie można też wykluczyć zamieszania, które powstanie, gdy posłowie i posłanki wrócą do zdalnego oddawania głosu – a napięta sytuacja będzie temu sprzyjać. CIS w odpowiedzi na pytania Wprost nie przesądza, czy marszałkini Sejmu Elżbieta Witek zdecyduje o zmianie sposobu głosowania, ale „istnieje prawdopodobieństwo zastosowania takiego rozwiązania”.

Do tego warto nadmienić: opozycja nie jest aż takim monolitem jak PiS i dwóch niezależnych posłów (Mejza i Ajchler), więc to ona ma trudniejsze zadanie, by skonsolidować się wokół jednej sprawy. PiS wystarczy jeden głos, by przypieczętować ewentualny sprzeciw wobec powołania komisji, natomiast opozycja musi przede wszystkim na krótką chwilę stworzyć jeden blok, tu długa wyliczanka, złożony z: trzech klubów, sześciu kół i jednego posła niezależnego.

PiS ruszyło na łowy? W rozmowach od razu pada nazwisko: Sachajko

Jakby tego było mało, wróciły spekulacje, czy przypadkiem nie wrócił sezon na „łowienie” polityków. W przeszłości już zdarzało się tak, że przed ważnymi głosowaniami lub w związku z bieżącym zapotrzebowaniem, obóz rządzący nagle znajdował posady czy stanowiska dla – powiedzmy – niezdecydowanych posłów. Nie inaczej ma być w tym przypadku, ponieważ polityk Porozumienia Jan Strzeżek napisał w czwartek – a więc już po tym, jak ruszyły pierwsze doniesienia o woli powołania komisji przez Kukiza – że w Ministerstwie Rolnictwa ma być „szykowany stołek” dla przedstawiciela opozycji.

„Wróbelki ćwierkają, że w resorcie rolnictwa jest szykowane miejsce dla nowego wiceministra (z dużymi kompetencjami!). Stołek jest przeznaczony dla przedstawiciela obecnej opozycji w zamian za zdobycie głosów w Sejmie dla PiS. Najbliższe dni będą wyjątkowo ciekawe” – pisał Strzeżek.

W nieoficjalnych rozmowach z Wprost politycy opozycji przede wszystkim zapewniają, że  nie „łowi” nikogo w ich klubach czy kołach, ale pytani o tę sprawę w zasadzie jednogłośnie wskazywali: Jeżeli ktoś ma otrzymać posadę wiceministra w zamian za głos, to będzie to poseł Jarosław Sachajko z .

– Chętnie by się do tego stanowiska przytulił – słyszymy w , a ludowców nikt ma nie nękać propozycjami. Podobnie w Koalicji Obywatelskiej, Lewicy czy Konfederacji – nikt nic nie wie, aby ktoś z PiS krążył z ofertą. W tych rozmowach jednak cały czas przewija się nazwisko Sachajki.

Poseł K'15 od miesięcy jest łączony z PiS na różne sposoby, sam zresztą przyznawał w sierpniu 2020 roku, że „pewne rozmowy odbył”. Raz Sachajce miało być proponowane stanowisko ministra rolnictwa, raz wiceministra, zmieniały się też warunki „umowy”. Sachajko dementował te doniesienia, a i ostatecznie żadnego stanowiska nie otrzymał.

Sachajko: Nawet gdyby PiS udało się mnie przekupić, to Kukiz by się obraził i zerwał współpracę. Jeden głos za dwa stracone

– To jest już czwarty, może piąty raz, kiedy się mówi, że ja będę ministrem albo wiceministrem. I skomentuję to żartobliwie tak: dlaczego miałbym być teraz wiceministrem rolnictwa, skoro zgodnie ze wcześniejszymi fake news mogłem być ministrem? – mówi w rozmowie z Wprost bohater tych spekulacji, czyli poseł Sachajko.

Polityk z koła K'15 stanowczo zaprzecza, jakoby otrzymał taką propozycję. – I nigdy takiej propozycji nie będzie, a nawet jeśli, to jej nie przyjmę. To byłoby dla mnie obraźliwe, że ktoś chce mnie traktować jak krowę na targu, próbując mnie przekupić. To byłoby przeciwskuteczne ze strony PiS, gdyby nawet udało im się mnie przekupić, bo wtedy Paweł Kukiz by się najzwyczajniej obraził i zerwał współpracę. Oni by zyskali jeden głos, a stracili dwa. To już pokazuje, że te doniesienia są bez sensu – tłumaczy.

– Nie jesteśmy do przekupienia, nie mamy ministerstw, nie mamy spółek – kwituje Jarosław Sachajko.

W takie deklaracje polityka niektórzy niespecjalnie wierzą, bo słyszymy:

– Widziałem, jak Sachajko spotykał się z Markiem Suskim w poniedziałek wieczorem, w barze „za kratą”.

Dlaczego akurat spotkanie z  budzi takie skojarzenia? Akurat ten polityk PiS rzucany jest przez partię na każdy, nawet najtrudniejszy front, także na negocjacje – jak nie z politykami opozycji, to z lekarzami.

Czytaj też:
PO ramię w ramię z Kukizem? Donald Tusk twierdzi, że PiS jest „sparaliżowany strachem”