Jako pierwsza informację o inwigilacji Romana Giertycha podała agencja Associated Press. Teraz na jaw wychodzą kolejne szczegóły sprawy i to, jakie materiały mogły zdobyć służby. Jak twierdzi „Gazeta Wyborcza”, w materiałach prokuratury znajdują się zapisy rozmów, które Giertych prowadził przez internetowe komunikatory. Zdobycie takich materiałów miało być możliwe wyłącznie dzięki systemowi Pegasus. Gazeta podaje, że informację potwierdziła w służbach specjalnych i prowadzącej postępowanie prokuraturze.
„Służby oficjalnie sprawy nie komentują. Nieoficjalnie inwigilację Giertycha tłumaczą prowadzonym śledztwem dotyczącym rzekomego wyprowadzania pieniędzy ze spółki Polnord należącej przed laty do biznesmena Ryszarda Krauzego” – czytamy dalej.
Giertych był inwigilowany Pegasusem przez trzy miesiące?
Anonimowy informator ze służb specjalnych stwierdził, że „Giertych był inwigilowany przez trzy miesiące”. Jak powiedział, latem 2019 roku ówczesny szef CBA Ernest Bejda miał wystąpić do warszawskiego sądu okręgowego o zgodę na objęcie Romana Giertycha zwykłą kontrolą operacyjną, która pozwalałaby na podsłuchiwanie rozmów mecenasa. – Niedługo później do sądu trafił kolejny wniosek, tym razem o kontrolę jego korespondencji prowadzonej za pomocą internetowych komunikatorów WhatsApp i Signal. Przez pewien czas obie formy kontroli operacyjnej prowadzone były wobec adwokata równocześnie – stwierdził informator.
„Gazeta Wyborcza” twierdzi, że tym sposobem służby przejęły również korespondencję Giertycha z politykami opozycji, których reprezentował jako prawnik. Wśród nich miał być m.in. szef PO Donald Tusk i senator KO Sławomir Gawłowski. Rozmówca gazety twierdzi jednak, że korespondencja z Gawłowskim była objęta „tajemnicą obrończą”, dlatego zgodnie z ustawą o CBA te materiały zostały zniszczone. Podobnie miało być z korespondencją z Donaldem Tuskiem, choć ta miała być objęta wyłącznie „tajemnicą adwokacką”, czyli mogłaby być, za zgodą sądu, wykorzystana w procesie karnym.
– Zniszczenie zarządzono trochę dla świętego spokoju, by nikt nie zarzucił nam później inwigilowania Giertycha z powodów politycznych. Inna sprawa, że nie było tam nic istotnego – stwierdził informator. Jak jednak dodaje gazeta, oficjalnie nikt nie potwierdza, że przejęta korespondencja Giertycha z politykami opozycji została rzeczywiście zniszczona.
Jako pierwszy inwigilowany miał być Bartłomiej Misiewicz
Z wcześniejszych ustaleń „Gazety Wyborczej” wynikało, że CBA po raz pierwszy wykorzystało system Pegasus do szpiegowania byłego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza i byłego posła PiS Mariusza Antoniego K., którzy dziś są oskarżeni o działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
„Gazeta Wyborcza” informowała też, że Pegasusa użyto wobec Hofmana, Jackiewicza i Katarzyny Kaczmarek, żony „agenta Tomka”. Z kolei kanadyjskie Citizen Lab ustaliło, że inwigilowani byli senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza, w czasie, gdy pełnił funkcję szefa sztabu wyborczego przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r., mecenas Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek. Opozycja chce, by w Sejmie powstała komisja śledcza ds. wyjaśnienia sprawy użycia Pegasusa.
Czytaj też:
Giertych pisze list do Morawieckiego. „Czy sprawdził już pan telefon swojej żony?”