Ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski pytany był o napiętą sytuację przy granicach Ukrainy. Prowadzący pytał czy upływające dni i dotychczasowy brak inwazji można uznać za oznakę końca kryzysu. Jego gość stwierdził jednak, że jest za wcześnie, by dokonać takiej konkluzji. Zaznaczył jedynie, iż można mówić o „nutce optymizmu”.
Szatkowski dodał, że zamieni się to w konkret dopiero wtedy, gdy „istotna część rosyjskich wojsk załaduje się na pociągi i powróci w miejsca swojej stałej dyslokacji”. Wspomniał też o dwóch czynnikach obecnej sytuacji. – Rosja dokonała bezprecedensowej koncentracji wojsk w sąsiedztwie sojuszu i wywarła presję na sąsiada NATO. Żyjemy już w innej rzeczywistości niż w październiku zeszłego roku – oceniał.
Podsumowując trwający kryzys na wschodzie, ambasador Polski przy NATO zwrócił uwagę nie tylko na „niepokojącą wstrzemięźliwość niektórych partnerów”, ale i wspólną odpowiedź Sojuszu, wzmocnienie wschodniej flanki nie tylko przez USA, ale też Wielką Brytanię, Kanadę i Niemcy, wymieniane przecież wśród sceptyków czy państw bardziej ostrożnych.
Szatkowski: Pozycja sojuszu i Polski uległa wzmocnieniu
– Powinniśmy skupić się w Polsce na tym, że sojusznicy wykazali się solidarnością. Polska była aktywnym uczestnikiem działań. Uwerturą do tego kryzysu były działania na granicy z Białorusią, Polska zareagowała zdecydowanie, nie pozwalając na eskalację – zwracał uwagę Szatkowski. – Jest za wcześnie, żeby odtrąbić koniec kryzysu. Będziemy z uwagą, ale bez paniki śledzić te poczynania – dodawał.
Pytany o przyszłą pozycję Rosji po ewentualnym wycofaniu wojsk, polski ambasador przy NATO udzielił optymistycznej odpowiedź. – Pozycja Sojuszu i naszego kraju w jakiś sposób uległa wzmocnieniu. Przekonaliśmy się, że istnieją gwarancje sojusznicze, zobaczyliśmy pewną spójność – mówił.
Czytaj też:
Niemcy znów mówią „nie” Ukrainie w NATO. „Kanclerz Scholz po stronie Putina”