Rosjanie najpierw zgromadzili ponad 150 tys. żołnierz wokół Ukrainy (stacjonują także na Białorusi), by później, decyzją Władimira Putina uznać niepodległość dwóch separatystycznych republik w Donbasie. Następnie w ramach „zadbania” o „pokój” na terenach Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej, Federacja Rosyjska wysłała tam swoje wojsko.
Na te wydarzenia zareagował Sojusz Północnoatlantycki, który zorganizował nadzwyczajne spotkanie ambasadorów NATO z udziałem przedstawiciela Ukrainy. Po tym spotkaniu głos zabrał sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, który 22 lutego na konferencji prasowej ponownie podkreślał, że „potępia” działania Putina, zarzucając mu szukania pretekstu do uderzenia na Ukrainę.
Stoltenberg: Rosja nadal planuje pełnoskalowy atak
W kierunku Kijowa kierował natomiast zapewnienia o solidarności z „narodem ukraińskim i jego rządem”. Szef NATO przestrzegał też przed planami Rosji, zaznaczając, że ta cały czas gromadzi siły i wbrew zapewnieniom nadal zwiększa swoją obecność wojskową.
– To jest kryzys wywołany wyłącznie przez Rosję (...). Wszystko wskazuje na to, że Rosja nadal planuje pełnoskalowy atak na Ukrainę – mówił Stoltenberg, dodając, że ostatnie działania Kremla wskazują na to, że Rosja może dokonać inwazji. Sekretarz generalny wystosował apel do Moskwy, by ta wstrzymała swoje działania, zapewnił też, że NATO jest gotowe do powrotu do dialogu w sprawie Ukrainy.
Czytaj też:
Borrell: UE zgodziła się na przyjęcie nowych sankcji wobec Rosji