Rosja przed 10 dniami rozpoczęła nieuzasadnioną inwazję na Ukrainę. Mimo tego w oczach świata stara się kreować jako ofiara tej sytuacji. Dowodem na taką retorykę jest sobotnie oświadczenie rzeczniczki MSZ Rosji Marii Zacharowej „na temat gwałtownej eskalacji nastrojów antyrosyjskich w krajach bałtyckich”. Pojawia się w nim też jeszcze jeden szczególnie niebezpieczny element, który przypomina argumenty a propos Donbasu.
Przedstawicielka rosyjskiej dyplomacji zarzuca władzom Łotwy, Litwy i Estonii wrogość i stawianie się w „awangardzie antyrosyjskiej histerii. „Na nasz kraj wylewa się gnojowica kłamstw, oszczerstw i fałszerstw” – pisze Zacharowa. Kłamliwie zarzuca też przywódcom tych krajów kierowanie w stronę Rosji gróźb „użycia siły”. Tego typu słowa przywódców żadnego z wymienionych krajów nie trafiły nigdy do mediów.
Atak na dyplomatę?
Maria Zacharowa twierdzi też, że rosyjscy dyplomaci w Litwie, Łotwie i Estonii dostają telefony z pogróżkami i padają ofiarami chuligańskich wybryków. Jako przykład takich działań wymienia… pacyfistyczne wiece w pobliżu ambasad. „Takie działania rozpoczęły się już wokół ambasady rosyjskiej w Wilnie” – twierdzi. Rosyjskie media rozpisywały się w sobotę na temat rzekomego ataku na dyplomatę w stolicy Litwy. Źródłem było oświadczenie Zacharowej, w którym nie podano szczegółów rzekomego incydentu.
Portal Delfi.lt podaje, że pod koniec lutego wileńska policja poinformowała, że trzeci sekretarz służby dyplomatycznej państwa został pobity na dziedzińcu kamienicy przy ulicy, gdzie mieściła się ambasada rosyjska. Podejrzanego zatrzymano. Nie wiadomo, czy o ten incydent chodziło Zacharowej, ale litewskie media nie odnotowały innego.
Na początku tego tygodnia premier Ingrida Šimonytė zwróciła się do policji o wzmocnienie ochrony ambasad Rosji i Białorusi, wzywając ludzi do unikania prowokacji podczas protestów, aby nie zostały wykorzystane do wrogiej propagandy.
MSZ Rosji ostrzega kraje bałtyckie
W sobotę rzeczniczka MSZ przestrzegła stolice krajów bałtyckich przed konsekwencjami „ataków” na placówki rosyjskie. „Ostrzegamy Wilno, Rygę i Tallin odnośnie ich odpowiedzialności za konsekwencje antyrosyjskiej psychozy, którą rozpętały. Żądamy, aby właściwe władze tych krajów podjęły natychmiastowe działania w celu ochrony rosyjskich misji dyplomatycznych i konsularnych oraz ich personelu w ramach ścisłego przestrzegania Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. i o stosunkach konsularnych z 1963 r”. – czytamy w apelu Zacharowej.
Jak Rosja chroni „rosyjskojęzyczną ludność”
Komunikat kończy się powtarzanym przez władze Rosji ostrzeżeniem przed „masowymi prześladowaniami rosyjskojęzycznej ludności krajów bałtyckich”. Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę pojawiały się obawy, że rzekome prześladowania mogą stać się pretekstem do interwencji zbrojnej na terenie krajów bałtyckich. Pod pretekstem ochrony ludności Donbasu Putin rozpętał wojnę w całej Ukrainie.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Władimir Putin uzasadnił inwazję w pełnym kłamstw przemówieniu