Karolina Baca-Pogorzelska: Już na samym początku wasza okolica dostała od Rosjan ostrzeżenie.
Borys Karpus: Trzy rakiety poleciały na lotnisko wojskowe we Włodzimierzu Wołyńskim, kilkanaście kilometrów od was. Dwie zostały zestrzelone, niestety jedna osiągnęła cel zabijając trzech żołnierzy. To było 26 lutego, trzeciego dnia wojny. Ale u nas jest bezpiecznie, co zresztą widać po liczbie uchodźców. 1/3 wszystkich z naszego obwodu jest w naszym mieście. Oficjalnie mamy ponad 5000 uchodźców, a nieoficjalnie pewnie kolejne 3000, to osoby, które przyjechały do rodzin lub znajomych.
W ubiegły piątek było dość nerwowo, gdy po raz drugi zostało zbombardowane lotnisko wojskowe w Łucku oraz gdy pojawiła się groźba wejścia wojsk z Białorusi. Ale próbujemy funkcjonować normalnie. Przy każdym alarmie, gdy włączają się syreny, widzimy, jak w Polsce podrywają się samoloty NATO.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.