Czy "zimna Hanka", jak mówią o niej polityczni konkurenci, wykiwa Tuska, jak przed laty Lecha Wałęsę? - stawia pytanie dziennik.
Jest rok 2005, trwa kampania wyborcza. W sztabie warszawskiej Platformy Obywatelskiej trwają nerwowe przygotowania do decydującej walki. To wtedy według informacji "SE", najbliżsi współpracownicy Hanny Gronkiewicz-Waltz szykują dla niej plan, który ma się zakończyć najpierw zwycięstwem w stolicy, potem w kraju!
Trop wiedzie do Macieja Świderskiego, dziś poza polityką, wtedy szef sztabu wyborczego warszawskiej PO. To on miał być jednym z pomysłodawców planu. - Odszedłem z polityki i nie będę zdradzał szczegółów kuchni sztabu, którym kierowałem - ucina dziś Świderski.
Plan miał dwa warianty. Pierwszy: Gronkiewicz-Waltz buduje w Ratuszu zaplecze, dystansuje się od PO, znów wygrywa w stolicy i w 2015 roku startuje na prezydenta kraju. Drugi: słabnie pozycja Tuska i prezydent Warszawy rusza w bój o najwyższe stanowisko już w roku 2010.
- Hanna Gronkiewicz-Waltz jako inteligentna osoba wie, że społeczeństwo nie lubi tych, którzy zdradzają własną partię - mówi Julia Pitera. Przyznaje jednak, że otoczenie Gronkiewicz może mieć taki plan.
Bliscy współpracownicy Tuska twierdzą, że ostrzegali go, iż lojalność nie jest mocną stroną obecnej prezydent Warszawy. Przypominają, że w 1995 roku wystartowała przeciwko Lechowi Wałęsie, mimo iż wiele mu zawdzięczała, m.in. prezesurę Narodowego Banku Polskiego. Wałęsa grzmiał potem, że wyhodował żmiję na własnej piersi.
pap, ss