Trudne sprawy, sprawy niełatwe. „Inni ludzie” nokautuje widza celnymi ciosami

Trudne sprawy, sprawy niełatwe. „Inni ludzie” nokautuje widza celnymi ciosami

„Inni ludzie”, reż. Aleksandra Terpińska
„Inni ludzie”, reż. Aleksandra Terpińska Źródło: Warner Bros. Pictures
Po seansie wyszedłem z kina i do domu zdecydowałem się wrócić piechotą, by posłuchać dźwięków miasta, które posłużyły bohaterom filmu za beaty. „Inni Ludzie” Aleksandry Terpińskiej to skutecznie unieruchamiająca rapowa hipnoza, która jak sprawny bokser posyła widzom dobrze przygotowane nokautujące ciosy. Reżyserka nie ukrywa posiniaczonego oblicza bohaterów pod tanim podkładem. Demaskuje ich liczne niedoskonałości i kompleksy.

Od pierwszych minut jasnym staje się, że widzowie zainteresowani czymś na wzór sequela „Jestem Bogiem”, wyjdą z kina przynajmniej zdziwieni. Oto, skonstruowany z klocków lego, statek kosmiczny wpada w rój meteorów, czemu przygląda się, siedzący za wielką konsolą wszechświata, przyodziany w bluzę z kapturem i czapkę z daszkiem, Syn Boży Jezus Chrystus o twarzy Sebastiana Fabijańskiego. Za sterami zabawkowego wehikułu siedzi Kamil Janiak, lat 32 i to ostatni moment, kiedy widzimy go mającego wpływ na kierunek, w którym się porusza.

Ukryty w mieście krzyk

Choć dziś polski hip-hop częściej rozbrzmiewa na ogrodzonych ze wszystkich stron świata zamkniętych osiedlach i w drogich - wziętych w leasing - furach, to swoje początki miał w blokach, takich jak ten, w którym swoje szare życie wiedzie Kamil. Niedoszły raper, co nagrałby płytę, gdyby tylko miał beaty, gnieździ się w mieszkaniu z przyrodnią siostrą i chorą z uzależnienia od alkoholu matką. Nagrywanie idzie mu jak rozbieranie zeschniętej choinki, której igły zaczynają piętrzyć się na nieodkurzanym dywanie. Co dzień ucieka z domu w rozpadających się butach, po drodze opalając na klatce lufkę z resztkami zioła.

Źródło: WPROST.pl