Gdy Piotr Zieliński w 72. minucie meczu ze Szwecją podwyższył prowadzenie na 2:0, trener Janne Andersson zdecydował się na przeprowadzenie kolejnych zmian. Kilka minut po straconej bramce na murawie pojawił się Zlatan Ibrahimović, który nie miał jednak wpływu na dalsze losy spotkania. – Nie jestem oczywiście najszczęśliwszą osobą, że nie zdobyłem bramki, ale cieszę się, że pojawiłem się na boisku. Wszedłem w końcówce, taki był plan, żeby popatrzeć, jak mecz będzie się rozwijał – stwierdził gwiazdor Milanu po meczu.
Polska – Szwecja. Zlatan Ibrahimović o meczu
Ibrahimović wskazał również moment, który mógł okazać się kluczowy dla dalszych losów spotkania. – Polska niesamowicie urosła po zdobyciu pierwszej bramki – zauważył cytowany przez Onet. To właśnie po otwarciu wyniku przez Roberta Lewandowskiego reprezentacja Szwecji wyraźnie się pogubiła i nie była w stanie przejąć kontroli nad wydarzeniami na boisku.
Oczywiście, że jesteśmy rozczarowani. Wszyscy chcemy zdobywać bramki. Dzisiaj stworzyliśmy dobre okazje, by strzelić. Niestety przeciwnicy wyszli na prowadzenie i już wszystko przestało iść po naszej myśli – przyznał Ibrahimović.
Szwedzki napastnik nie uniknął także trudnych pytań o swoją przyszłość. Niespełna 41-letni zawodnik podkreślił, że będzie grał dla kadry narodowej tak długo, jak tylko będzie w stanie. – Trener jest zadowolony, ja też. Będę starał się grać tak długo, jak tylko potrafię. Ten mecz nie zadecyduje o mojej przyszłości – przekonywał.
Janne Andersson też rozczarowany
Rozczarowania przebiegiem spotkania nie krył także selekcjoner Szwedów, Janne Andersson. – Stworzyliśmy kilka sytuacji, to było spotkanie, który mogliśmy wygrać. Po raz kolejny nie strzeliliśmy jednak gola. Niepotrzebnie sprokurowaliśmy rzut karny, potem popełniliśmy indywidualny błąd. Przegrywając 0:2 trudno było odrabiać straty – przyznał.
Czytaj też:
Szczęsny dość krytycznie ocenił styl reprezentacji Polski. Wspomniał o „nawałkowej” wersji kadry