Po ponad miesiącu operacji Rosjanie utracili zdolność do prowadzenia operacji zaczepnych w dużej skali. Straty liczone w dziesiątkach tysięcy zabitych, rannych, poszkodowanych i zaginionych (w większości wziętych do niewoli|), pozbawiły trzon ich sił operacyjnych zdolności bojowej. Wojnę przegrali, ale chcą uratować się bitwą na Łuku Donbaskim przed sromotną katastrofą militarną i zyskać argument w negocjacjach – pisze dla „Wprost” gen. Waldemar Skrzypczak.
Do wojny w Ukrainie Rosjanie zaangażowali swój najlepszy potencjał bojowy głównie sił lądowych i powietrznych. Inne rodzaje sił zbrojnych miały raczej w tej wojnie udział śladowy. Trzon sił uderzeniowych oparli o formacje ukompletowane w większości żołnierzami zawodowymi i kontraktowymi, którzy mieli do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt, reklamowany przez Rosjan w mediach, w czasie defilad i ćwiczeń przy naszej wschodniej granicy. I wydawało się wielu, że taka świetna armia w mig upora się ze słabszą armią ukraińską.
Już po pierwszych dwóch dobach natarcia Rosjanie dostali zimny prysznic. „Blitzkrieg” się zawalił. Ich elitarne dywizje powietrzno-desantowe nie wykonały zadania zdobycia Kijowa.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.