Już pierwsze pytanie Włochów dotyczyło pozostania przez małżonkę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na Ukrainie. Dziennikarze byli ciekawi, dlaczego Ołena nie uciekła z dziećmi do bezpiecznego sąsiedniego kraju. – Ponieważ to jest teraz moim obowiązkiem jako pierwszej damy, a także moim powołaniem. Mój mąż jest tutaj, ja też jestem tutaj – podkreślała.
– Ale każdy ma prawo wyjechać. Jeżeli nie możesz z jakichś powodów pomóc w obronie kraju, lepiej, żebyś uciekał. Cywile nie powinni stawać się żywymi tarczami i ofiarami. Poza tym, jeżeli tu zostanie wielu cywili, żołnierzom będzie trudniej bronić miast. Dlatego rodziny, zwłaszcza dzieci i starsi, powinni mieć szansę opuszczenia stref walki. Lepiej być uchodźcą, niż umrzeć – zaznaczała Zełenska.
Ołena Zełenska: Przeżywamy to życie także teraz
Pierwsza Dama Ukrainy zapewniała, że dzieciom niczego nie musi wyjaśniać. Opowiedziała o tym, jak poznała męża. Nie chciała jednak opowiadać za wiele o przeszłości. – Podkreślam: przeżywamy to życie także teraz. Nawet jeśli jest to najgorszy okres, jestem pewna, że się skończy. I dopiero potem będziemy mogli wspominać – mówiła.
Podczas opisywania zniszczonych miast, Zełenska od razu porównywała je do podobnych rozmiarami siedlisk we Włoszech. Mariupol zestawiła z Livorno, Ravenną, La Spezią.Podkreślała, że obecnie koncentruje się na kwestiach humanitarnych, organizuje konwoje z dziećmi uciekającymi do Polski. Wyliczyła Ukrainki, które lepiej od niej dają przykład w czasie wojny. Mówiła o lekarce, wychowawczyni w ośrodku dla sierot czy 20-letniej Nastii Tycha z Irpinia, która uratowała młodszych braci oraz gromadę zwierząt.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Ołena Zełenska opublikowała poruszający wpis na Instagramie. „Nie przyzwyczajajcie się”