Łukaszenko, który w kontrowersyjnych okolicznościach został prezydentem na kolejną kadencję, o swoich żądaniach opowiedział na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa. – Po raz pierwszy chcę podkreślić nasze stanowisko, które zostało przedstawione Ministerstwu Spraw Zagranicznych i minister został poinstruowany, by je wdrożyć. Nie może być negocjacji bez udziału Białorusi – mówił.
Wojnę za swoją południową granicą Łukaszenko nazwał „kryzysem na Ukrainie”. Tłumaczył, że chce uczestniczyć w rozmowach pokojowych, ponieważ jego kraj i tak jest „wrzucany do jednego koszyka z Rosją”. – Chodzi o fakt, że wojna toczy się za granicą naszego kraju. I poważnie wpływa na sytuację na Białorusi – mówił.
– Dlatego nie może być żadnych porozumień za plecami Białorusi. Jestem przekonany, że Rosja zrozumie nasze stanowisko. I nie ma w tym nic złego, ale będzie to wbrew intencjom Zachodu. Ale to nie znaczy, że musimy tańczyć jak nam zagra Zachód – kontynuował swój wywód Łukaszenko.
Ukraina traktuje Białoruś jak agresora
Przypomnijmy, że początkowo negocjatorzy z Rosji i Ukrainy spotykali się właśnie na terytorium Białorusi. Dopiero w ostatnim czasie zmieniono miejsce rozmów na Turcję. W trakcie wojny Ukraina oskarżyła też Białoruś o faktyczne wspieranie Rosji i nazwała sąsiedni kraj drugim agresorem. Wszystko przez to, że władze w Mińsku użyczały Moskwie swojego terytorium, lotnisk, kolei oraz szpitali.
„Samozwańczy lider Republiki Białorusi kontynuuje zaprzeczenia dotyczące udziału jego kraju w wojnie przeciwko Ukrainie, udostępniając swoje terytorium dla rosyjskich oddziałów” – czytaliśmy w komunikacie Sztabu Generalnego Ukrainy.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Rosyjscy żołnierze nadają olbrzymie paczki z Białorusi