Sekretarz Rady Generalnej partii Jedna Rosja zamieścił wpis na Telegramie, w którym stwierdził, że „w obecnych czasach każda wypowiedź osoby publicznej jest groźniejszą bronią niż Kalibr” (rodzaj pocisku - red.). Andriej Turczak nawiązał do I wojny światowej i dowodził, że „brak zgody politycznej doprowadził do zniszczenia kraju oraz wojny domowej”. W dalszej części swojego wpisu stwierdził, że „niektórych trybunów moskiewskich powinno się zabrać do Donbasu, aby ich oświecić”.
Polityk Jednej Rosji wyraźnie nawiązał do Dmitrija Pieskowa. Wspomniał m.in. o słowach rzecznika Kremla, który przyznał, że Rosja poniosła na Ukrainie spore straty. W podobnym tonie wypowiedział się przywódca Czeczenów. Ramzan Kadyrow zarzucił Pieskowowi, że ten nie skomentował nadania mu stopnia generała porucznika.
Wojna na Ukrainie. Pozycja Pieskowa zagrożona?
Z informacji portalu Meduza, który powołuje się na anonimowe źródła w rosyjskiej administracji, rzecznik Kremla ma od kilku dni odbierać telefony z groźbami. Według rozmówców portalu nie ma mowy o skoordynowanym ataku na rzecznika Kremla, jednak nie pojawił się także oficjalny zakaz krytykowania go.
Zdaniem Meduzy Władimir Putin nie broni swojego rzecznika, ponieważ ci politycy, którzy stanowczo wypowiadają się na temat wojny na Ukrainie, mogą liczyć na poprawę notowań wśród rosyjskich wyborców. Dziennikarze zaznaczają przy okazji, że Dmitrij Pieskow może być bezpieczny o swoją przyszłość, ponieważ prezydent Rosji nadal uważa go za jednego z najbliższych współpracowników.
Czytaj też:
Rosyjscy propagandziści wściekli po zniszczeniu krążownika Moskwa. Chcą odwetu