Taki scenariusz potwierdziło kilka niezależnych źródeł, w tym jedno w MSZ. Sprawa nie jest przesądzona, bo w samym resorcie spraw zagranicznych trwają dyskusje, czy potrzebny jest jeszcze jeden wiceminister. Ten dylemat może być jednak niebawem rozwiązany przez bieżące wydarzenia. Na ambasadora do Hagi szykuje się bowiem wiceminister Janusz Stańczyk i w gmachu pojawi się wakat.
Karski, z wykształcenia prawnik i ekspert od prawa międzynarodowego, jest przewodniczącym komisji ds. europejskich Sejmu. I to jest kolejny problem dla PiS. Partia Kaczyńskich chce, by jej człowiek kontrolował tę komisję, ale nie ma nikogo, kto godnie zastąpiłby Karskiego. Dlatego jeden z wpływowych polityków PiS mówi gazecie, że nie wierzy w przejście Karskiego do resortu Fotygi. Inni zapewniają, że jest to bardzo prawdopodobne. Tak czy owak, Karski jest już niejako zaangażowany w wewnętrzne życie MSZ. Pomaga Fotydze w lustracji dyplomatów.
Jest jeszcze jeden formalny problem. Jeśli posłowie przechodzą do ministerstwa, przysługuje im z reguły polityczne stanowisko sekretarza stanu, czyli pierwszego wiceministra. Jest nim obecnie Paweł Kowal, również poseł PiS. Wejście Karskiego zachwiałoby tę równowagę. Chyba że dzięki wejściu Karskiego z MSZ mógłby wreszcie odejść zmęczony ministerialnymi zadaniami i koteriami Kowal.
Kowal przeszedł do resortu jesienią 2006 r. na prośbę prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by wzmocnić politykę wschodnią. Już po kilku miesiącach pomiędzy nim a szefową MSZ pojawiły się zgrzyty. Były one spowodowane nie tylko trudnościami we współpracy z Fotygą, ale zakulisowymi grami o wpływy w PiS. Tajemnicą poliszynela jest to, iż Kowal jest bardzo krytyczny wobec wpływów Adama Bielana i Michała Kamińskiego. A ci dwaj mają wielkie przełożenie na to, co dzieje się w MSZ, i polską politykę zagraniczną.
Rozmówcy "Gazety Wyborczej" mówią jednak, że w MSZ może się znaleźć miejsce dla obu posłów ministrów. Oznaczałoby to, że partia Kaczyńskich chce zwiększyć i tak dużą kontrolę nad resortem.