Po stronie Federacji Rosyjskiej na terenie Ukrainy walczą m.in. Czeczeni i Buriaci, przedstawiciele narodu mongolskiego zamieszkujący południową Syberię. Ukraiński wywiad informuje, że między przedstawicielami tych narodów doszło do strzelaniny w okupowanej miejscowości Kisiliwka w obwodzie chersońskim. W „bitwie” udział brało około 50 żołnierzy. Nie wiadomo, ilu spośród nich zostało poszkodowanych.
Czeczeni nie walczą, tylko „poganiają” innych
O co poszło? Ukraińcy twierdzą, że podłożem konfliktu są zarówno nierówności w armii, niechęć Buriatów do walki, jak spór o... podział łupów. „Przyczyną konfliktu między tymi narodowościami jest niechęć Buriatów do prowadzenia ofensywnych działań wojennych oraz »nierówność« warunków z Czeczenami” – czytamy w raporcie.
Bojownicy Ramzana Kadyrowa mają być bowiem używani głównie jako „oddziały barykadujące”. To oznacza, że nie są rzucani na pierwszą linię walk, a pilnują tyłów w razie, gdyby inni żołnierze walczący pod flagą rosyjską próbowali się wycofywać. „Innym powodem jest nierównomierny podział łupów. Główny »zysk« z grabieży otrzymują Czeczeni” – donosi ukraiński wywiad.
Bunt w rosyjskim wojsku
Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy informuje też o innym incydencie. W Fiodorowce na Zaporożu miało dojść do konfliktu miedzy dowództwem sił rosyjskich, a żołnierzami, którzy nie chcieli brać udziału w ofensywie. Rosjanie mieli skarżyć się miejscowym, że oszukano ich co do charakteru wyjazdu na Ukrainę. Dowództwo miało obiecywać operację na podobieństwo „scenariusza krymskiego”: brak oporu ze strony Ukraińców, spokojna służba i przydział mieszkań na terenach okupowanych. „Widząc prawdziwy obraz, wielu Rosjan odmówiło dalszej służby” – donosi ukraiński wywiad wojskowy. Sytuacja miała być na tyle poważna, że zakończyła się interwencją Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Buntowników po przesłuchaniach przewieziono w niewiadomym kierunku.
Czytaj też:
Wstrząsająca relacja małżeństwa z Mariupola. „Getto”, „obóz koncentracyjny”