Rządząca większość i duża część mediów, politycy opozycji i nieprzesadnie przychylni władzy komentatorzy – 1 maja stał się w tym roku okazją do zawiązania egzotycznej koalicji milczenia. Tym dziwniejszej, że po dwuletniej przerwie, lewicowym partiom udało się wyprowadzić na ulice Warszawy kilka tysięcy osób. Większość jednak starała się marszu w obronie pracowników nie zauważać.
– Było nas co najmniej 5 tys. Może więcej. Największym wygranym jest frekwencja – mówił już po zakończeniu pierwszomajowego pochodu w Warszawie jeden ze stołecznych działaczy Nowej Lewicy.
Dane może nieco na wyrost – trudno je zresztą zweryfikować, bo stołeczna policja nie podała oficjalnych liczb – ale powracający po dwuletniej, covidowej przerwie marsz Biedronia, Czarzastego i Zandberga okazał się udanym przedsięwzięciem.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.