– Murka, zostaw ją, no zostaw – otwieram drzwi samochodu, a na kolana wskakuje mi mały, rudy kundelek, liżąc mi ręce, szyję, twarz i obowiązkowo obwąchujący kamizelkę kuloodporną. Jura tylko się śmieje. – Rozbestwiliśmy go strasznie, no ale sama zobacz – próbuje zabrać psa. Ale pies ucieka sam, bo niedaleko nas zaczyna się rosyjski ostrzał gradami, dźwięk, którego nie da się pomylić z niczym innym. Murka się kuli i ucieka na podwórko, ale łasi się do nóg.
– Witamy w jednostce połączonych sił batalionu specjalnego przeznaczenia „Donbas” – mówi Artem Atodores, dowódca liczącej ponad 20 osób grupy, z którą się spotykamy. Cały batalion liczy dziś dobrze ponad 400 osób, ale są one podzielone na kilkanaście grup w różnych rejonach Donbasu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.