Eliza Olczyk, „Wprost”: Adam Glapiński został ponownie wybrany na prezesa NBP. Czy to dobra wiadomość?
Władysław Teofil Bartoszewski: Mamy rosnącą inflację, która pożera oszczędności Polaków, a jej końca nie widać, zatem nie. PiS miało wybór – zacząć wreszcie walczyć z inflacją i galopującą drożyzną albo wciąż utrudniać życie Polakom. Wybrali to drugie. Gdyby ktoś tak zarządzał prywatną firmą jak Adam Glapiński NBP następnego dnia by nie pracował.
Uważa pan, że to Adam Glapiński jest winny inflacji?
Nie rozniecał ognia inflacji celowo. Ale bezczynnie patrzył jak płonie. Rada Polityki Pieniężnej nic nie robiła, żeby przygotować się do walki z inflacją, a prezes Glapiński opowiadał w mediach, że grozi nam deflacja. Po czym, gdy inflacja wyskoczyła do 10 proc., w styczniu tego roku, to zaczął ją zrzucać na prezydenta Putina i wojnę na Ukrainie. Owszem, wojna podwyższyła inflację, ale sygnały o zaczynając się inflacji były znacznie wcześniej, a Glapiński je ignorował. Nie przygotował rynków na podwyżki stóp procentowych. Polityka prezesa NBP wymaga pewnego artyzmu, półsłówek, by w ten sposób wpływać na rynki. Glapiński tego nie potrafi. A gdy wreszcie RPP zaczęła podwyższać stopy procentowe, to premier Morawiecki zaczął zwiększać ilość pieniądza na rynku np. obniżając podatki i wprowadzając rozmaite tarcze.
Nie składa się to w logiczną walkę z inflacją?
To jest droga donikąd. Zaczęła się więc licytacja pomysłów. My mówimy: obciąć marże bankom, wprowadzić obligacje oprocentowane wysokością inflacji, zlikwidować podatek Belki. Inni mówią o podwyżkach w budżetówce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.