Eliza Olczyk, „Wprost”: Jak pan ocenia pomysły rządu na pomoc dla kredytobiorców – wakacje kredytowe, dopłaty do rat i zmiana WIBOR-u na inny wskaźnik?
Andrzej Olechowski: Podobają mi się takie propozycje, które są skierowane do ludzi najsłabszych finansowo, natomiast te, które są stosowane bez ograniczeń – nie. Dlatego, że te drugie osłabiają działania NBP na rzecz obniżania inflacji. Powiem wprost – głównym celem działań antyinflacyjnych jest zubożenie konsumentów.
Brutalnie stawia pan sprawę.
Po co mam owijać w bawełnę? Chodzi o to, żeby ludzie mieli mniej pieniędzy w ręku, bo wtedy ceny będą musiały spaść. Jeżeli siła nabywcza konsumentów jest niższa, to producenci muszą się do tego dostosować. I trzeba też brutalnie powiedzieć, że nikt, kto jest zadłużony i nie ma środków, żeby swój dług zlikwidować, nie wyjdzie z tej walki z inflacją bez sińców. Musi wyjść uboższy. Taka jest prawda i nic się na to nie prowadzi.
Opozycja mówi: „Temu, że kredytobiorcy popadli w kłopoty winien jest Adam Glapiński, bo obiecywał, iż stopy procentowe nie wzrosną. W związku z tym ludzie nie podpisywali umowy z bankami na stałą stopę procentową tylko na zmienną, bo było taniej”. To prawda?
Prawda. Uważam, że nie można mieć pretensji do Glapińskiego, iż nie spodziewał się tak dużego wybuchu inflacji. Inni prezesi banków centralnych również się tego nie spodziewali. Ale to, że Glapiński utrzymywał, iż do końca jego kadencji inflacja na pewno się nie zdarzy, to już był poważny błąd.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.