Początkowo informowano, że sobotnia runda negocjacji między Juszczenką a Janukowyczem rozpoczęła się w kancelarii prezydenckiej w południe, ale w rzeczywistości doszło do niej dopiero dwie godziny później.
Służba prasowa prezydenta podała w południe, że na spotkanie przybył także przewodniczący rozwiązanego przez prezydenta parlamentu Ołeksandr Moroz. Dwie godziny później okazało się jednak, że Moroza na spotkaniu nie ma, gdyż jest na Słowacji.
Po tych sprzecznych doniesieniach do dziennikarzy wyszedł w końcu zastępca szefa kancelarii prezydenta Ihor Pukszyn. O 14.00 czasu polskiego ogłosił, że spotkanie się rozpoczęło. Inne źródła w kancelarii twierdziły, że oprócz prezydenta i szefa rządu jest na nim prawdopodobnie przywódczyni opozycyjnego bloku politycznego jej własnego imienia, Julia Tymoszenko, a także sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Iwan Pluszcz.
O godz. 16.30 czasu polskiego rzecznik premiera Janukowycza, Denys Iwanesko, poinformował, że politycy zrobili sobie przerwę. Jak powiedział, do rozmów powrócą oni około godz. 18 czasu polskiego.
Na Ukrainie doszło w ostatni czwartek do zaostrzenia trwającego od kwietnia kryzysu politycznego. Dekret prezydenta Juszczenki rozwiązujący parlament i ogłaszający przedterminowe wybory spotkał się wówczas z ostrym sprzeciwem koalicji Wiktora Janukowycza. Na początku maja Janukowycz zgodził się w końcu na wybory, jednak od tego czasu koalicjanci robią wszystko, by odwlec głosowanie.
W sobotę do Kijowa zmierzały ze wschodnich obwodów kraju kolumny wojsk wewnętrznych MSW, które dzień wcześniej dekretem prezydenta zostały podporządkowane Juszczence.
Deputowani koalicyjni podnieśli alarm, że jest to początek realizacji scenariusza siłowego, lecz strona prezydencka zapewniła, że dyslokacja służy tylko poprawie bezpieczeństwa w Kijowie w związku z obchodzonymi w weekend dniami miasta.
pap, ss