Joe Biden przekazał w poniedziałek 30 maja, że Stany Zjednoczone nie planują wysyłać Ukrainie systemów rakietowych, które mogłyby dosięgnąć cele na terytorium Rosji. Nie jest jasne, jakie systemy rakietowe konkretnie miał na myśli amerykański przywódca.
Deklaracja prezydenta USA jest o tyle zaskakująca, że od kilku dni media w USA przekonywały, że amerykańska administracja podjęła już decyzję o wysłaniu na Ukrainę M31 GMLRS i kołowych systemów rakietowych wysokiej mobilności (High Mobility Artillery Rocket Systems) lub HIMARS. Zasięg tych pierwszych w zależności od rodzaju amunicji, może sięgać 500 kilometrów. Wcześniej o możliwości przekazania takiego rodzaju broni donosiły m.in. CNN oraz „Wall Street Journal”.
Wojna na Ukrainie. Rosja odpowiada USA
Radości z powodu decyzji amerykańskiej administracji nie ukrywał Dmitrij Miedwiediew. Wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa określił ją mianem racjonalnej. „W przeciwnym razie, w przypadku ataków na nasze miasta, siły zbrojne Rosji postąpiłyby zgodnie z ostrzeżeniem, że zaatakują ośrodki, w których podejmowane są takie zbrodnicze decyzje” - stwierdził rosyjski polityk. „Część z nich na pewno nie znajduje się w Kijowie. Wyjaśnienia nie są potrzebne” - dodał we wpisie na Telegramie.
W podobnym tonie wypowiedział się 26 maja Siergiej Ławrow. Minister spraw zagranicznych Rosji swoje groźby pod adresem Zachodu formułował na antenie arabskiej wersji kanału Russia Today. Stwierdził, że dostarczanie Ukrainie uzbrojenia, które może doprowadzić do ostrzału terytorium rosyjskiego, będzie krokiem w kierunku „nieakceptowalnej eskalacji”.
Czytaj też:
Gen. Skrzypczak dla „Wprost”: Ukraina zdradzona, ale zdrajców spotka katastrofa. Już nadciąga