Przypomnijmy: główną przyczyną Euromajdanu na przełomie 2013 i 2014 r. - czyli buntu społeczeństwa ukraińskiego wobec władzy prezydenta Wiktora Janukowycza - było niepodpisanie przez niego umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
O proeuropejskich dążeniach Ukrainy wielokrotnie przypomniał prezydent Wołodymyr Zełenski. W pierwszych dniach rosyjskiej napaści, tj. 28 lutego, Zełenski oświadczył wprost: „Chcemy natychmiast przystąpić do Unii Europejskiej”.
„Sprzeciwiają się prawie wszystkie duże państwa”
Ten apel spotkał się z pozytywnym odzewem z Brukseli. „Miejsce Ukrainy jest w Unii Europejskiej” - skwitowała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Mimo tego, Ukraina wciąż nie doczekała się nawet przyznania jej statusu państwa kandydującego. Przyczynę tego stanu rzeczy wyjaśnił we wtorek premier Włoch Mario Draghi.
- Statusowi kandydata Ukrainy w Unii sprzeciwiają się prawie wszystkie duże państwa UE, powiedziałbym, że wszystkie z wyjątkiem Włoch - powiedział Draghi po zakończeniu szczytu Rady Europejskiej w Brukseli.
Warto w tym miejscu podkreślić, że sprzeciw wobec akcesji Ukrainy nie dotyczy Polski. Ukraińskie aspiracje popiera zarówno rząd - który wspomina o tym przy każdej okazji - jak i zdecydowana większość polskiego społeczeństwa.
„To wredne w stosunku do Ukrainy”
Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa cynicznie wykorzystała niejednolite stanowisko państw członkowskich w tej sprawie. Określiła przy tym proeuropejskie dążenia Ukraińców mianem „narzuconego” celu.
„To wredne w stosunku do Ukrainy. Dlaczego podłe i dlaczego w stosunku do Ukrainy? Ponieważ przez wszystkie poprzednie lata, dekady – biorąc pod uwagę sytuację do 2014 r. (...) – mówili [decydenci w Unii Europejskiej -red.] inaczej. Obiecali Ukrainie przystąpienie i każdego roku mówili: »Teraz jesteś pół kroku, kolejne pół centymetra, kolejny milimetr bliżej twojego ukochanego celu, który ci narzuciliśmy«. To jest właśnie ta integracja europejska - powiedziała Zacharowa na antenie rosyjskiego radia „Sputnik”.