Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Jak po takim blamażu jak 1:6 Polaków z Belgią podnieść mentalnie drużynę? Był pan w takiej sytuacji?
Jerzy Engel: Tak, oczywiście, że byłem. Dziś mija równo 20 lat od pamiętnego meczu mojej reprezentacji z Portugalią, w czasie mundialu w Korei. Przegraliśmy wtedy aż 0:4, co przekreśliło nasze szanse na wyjście z grupy. W takiej sytuacji znika w zespole wiara we własne umiejętności, gubi się pewność siebie. Pojawiają się wątpliwości co do trenera, co do słuszności obranej taktyki, do umiejętności kolegów z drużyny, itd. Ale my na mistrzostwach świata w 2002 roku, trzy dni po porażce z Portugalią, wygraliśmy z USA 3:1, więc jakoś udało się odbudować morale tej drużyny.
Muszę jednak powiedzieć, że pozbierać zespół po wysokiej porażce jest zawsze bardzo trudno. A teraz trzeba to zrobić szybko, bo przy potencjale Holendrów może nas w sobotę czekać przykra „powtórka z rozrywki”.
Na szczęście klimat wokół reprezentacji jest nadal dobry. To nie jest jeszcze tragedia. Tak, przegraliśmy wysoko mecz z Belgią, ale my tak naprawdę musimy wygrać rywalizację jedynie z Walią, żebyśmy utrzymali się w Dywizji A Ligi Narodów. Nikt nie zakłada, że będziemy ogrywać na wyjeździe Belgów i Holendrów, bo to przeciwnicy z najwyższej światowej półki. Ale trzeba te mecze zagrać na odpowiednim poziomie, tak by osiągnąć wynik, który nas nie będzie kompromitował.