Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Prezes PiS odszedł z rządu, namaszczając jednocześnie na swojego następcę Mariusza Błaszczaka, który ma zastąpić Jarosława Kaczyńskiego „pod każdym względem”. Jak pan odczytał ten przekaz? Tych „następców” było przecież już kilku w przeszłości.
Prof. Aleksander Hall: Nie ma w tym nic zaskakującego. To wpisuje się w dotychczasowy sposób sprawowania władzy przez Jarosława Kaczyńskiego jako szefa obozu i „nadpremiera” rządu. Wystarczy spojrzeć, jak poinformował o swojej „dymisji”, nie czekając na podpis prezydenta. Ostentacyjnie pokazał, nie tylko Andrzejowi Dudzie, kto tu rządzi i rozdaje karty.
Przekaz był jasny: Liczę się tylko ja, reszta wykonuje moje polecenia.
Mariusz Błaszczak ma powód do radości?
Przesadą jest mówienie, że pojawił się nowy delfin w PiS. Tego delfina de facto nigdy nie było. Osobowości pokroju Kaczyńskiego mają wtedy nieograniczoną władzę, gdy nie wskazują, kto będzie ich następcą.
Czyli deklaracja prezesa PiS to tak naprawdę niedźwiedzia przysługa?
Wskazanie następcy jest początkiem końca takiego polityka. System despotyczny, bo taki z pewnością panuje w PiS, trzeba interpretować tak: wykazujcie się, mobilizujcie, wszystko jest możliwe.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.