Pozew dotyczy informacji, która ukazała się na stronie internetowej "Gazety Wyborczej", w której Kopania miał podać, że Stanisław Łyżwiński, jako poseł, będzie mieć uchylony immunitet i zostaną mu postawione zarzuty popełnienia przestępstwa polegającego na gwałcie kobiety i zmuszeniu innych kobiet do świadczenia usług seksualnych.
Adwokat Łyżwińskiego mec. Róża Żarska przypomniała, że za gwałt ściga się na wniosek osoby poszkodowanej - "chyba, że doszło do zabójstwa czy pobicia". Jednak, jak zapewniła, nikt nie złożył takiego wniosku, więc prokuratura nie może prowadzić postępowania w tej sprawie. "Pan prokurator nie może mówić o gwałcie, jeśli nie ma wszczętego postępowania, a postępowania nie ma, bo nie ma wniosku kobiety w tej sprawie" - powiedziała.
Adwokat poinformowała, że w uzasadnieniu wniosku o przedłużenie aresztu radnemu sejmikowi województwa łódzkiego: Jackowi P. napisano, że musi on pozostawać w odosobnieniu, ponieważ prokuratura poszukuje zgwałconej przez Łyżwińskiego kobiety. Stąd Żarska wnosi, że nie ma oskarżenia o gwałt pochodzącego od zgwałconej kobiety.
Łyżwiński zwrócił się do Rzecznika Praw Dziecka, by zbadał losy jego wniosku o ograniczenie praw rodzicielskich Anecie Krawczyk. Według Łyżwińskiego prokuratura, bez zasięgnięcia jakiejkolwiek opinii biegłych, opinii społecznej, sąsiadów czy członków rodziny Anety Krawczyk - zdecydowała, że nie należy ograniczać jej praw rodzicielskich wobec córki.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery zostało wszczęte w grudniu 2006 r. po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, byłej radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi.pap, em