Magdalena Frindt, „Wprost”: Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę pojawiają się pytania, czy Białoruś dołączy do wojny. W pośredni, niemilitarny sposób, już dawno to zrobiła.
Prof. Agnieszka Legucka, ekspertka ds. Rosji w programie „Europa Wschodnia” w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM): Tak, Białoruś trzeba postrzegać jako państwo, które uczestniczy w wojnie przeciwko Ukrainie. Stało się jednym z agresorów za sprawą działań podejmowanych przez Alaksandra Łukaszenkę.
W lutym, pod pretekstem wspólnych ćwiczeń wojskowych, Białoruś zaprosiła na swoje terytorium armię rosyjską, która następnie wyprowadziła ofensywę w kierunku Kijowa.
Białoruś dla Rosji stanowi zaplecze – i terytorialne, i infrastrukturalne, po prostu logistyczne. A to sprawia, że – jeszcze raz powtórzę – można ją uznać za agresora.
W grę wchodzi wiele działań „wspierających”, m.in. dostawy broni, pomoc w leczeniu rannych…
To oczywiście nie wszystko. Białoruś pełni również wyjątkowo smutną rolę. Często to właśnie przez tamtejszą pocztę Rosjanie szmuglują rzeczy, które żołnierze Władimira Putina kradną z ukraińskich domów. Co więcej, zdarza się, że na terytorium Białorusi są grzebane ciała rosyjskich wojskowych, bo Rosja nie przekazuje rodzinom zwłok poległych.