Boska komedia. „Thor: Miłość i grom” dostarcza śmiechu, wzruszeń i rock'n'rolla

Boska komedia. „Thor: Miłość i grom” dostarcza śmiechu, wzruszeń i rock'n'rolla

„Thor: Miłość i grom”
„Thor: Miłość i grom” Źródło: Fandango, Marvel Studios
Dzięki ci Odynie za Taikę Waititiego! Obdarzony dziecięcą wyobraźnią Nowozelandczyk jest obecnie najcenniejszym klejnotem w skarbcu Marvela. Najpierw uratował boga piorunów przed upadkiem w przepaść, a teraz uczynił z niego najciekawszą postać w całym filmowym uniwersum. „Thor: Miłość i grom” to film, który pod pstrokatym płaszczykiem superbohaterskich popisów opowiada o relacjach, radzeniu sobie ze stratą i odnajdywaniu w życiu sensu. Jest wzruszający i zabawny, a co najważniejsze, nie trzeba oglądać każdej najmniejszej produkcji Marvela, by dobrze się na nim bawić.

Od superbohaterów oczekujemy nie tylko nadprzyrodzonych mocy, mięśni ze stali i intelektu. Oczekujemy od nich również silnej psychiki, która pozwoli im w okamgnieniu podejmować najtrudniejsze decyzje. Okazuje się jednak, że nawet wszechmocny Thor może popaść w depresję, kompletnie się zgubić i budować wokół siebie mury w obawie przed tym, czego nie da się unicestwić piorunami i młotem – przed emocjami. Może to właśnie czyni go bardziej wartościowym?

Artykuł został opublikowany w 28/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl