Pikietujący zatknęli na płocie okalającym dom byłego prezydenta biało-czerwone flagi. Na przyniesionych przez nich transparentach widniały napisy np. "Ja jutro nie mogę ich wpuścić do biura", "Panowie policzmy głosy". Większość uczestników pikiety miała na sobie koszulki z logo "Gazety Polskiej"; trzymano też baner z tytułem pisma. Na miejscu pikiety zjawił się m.in. Krzysztof Wyszkowski.
"Myślę, że zamach stanu będzie właściwym określeniem tego co stało się 15 lat temu, 4 czerwca 1992 roku. Był to zamach na demokrację, był to zamach wykonany przez ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę" - mówił w trakcie pikiety jeden z jej uczestników Michał Stróżyk.
Według Stróżyka, Lech Wałęsa poprzez obalenie ówczesnego rządu zatrzymał reformy, które "mogły pozwolić na to abyśmy w tej chwili byli znacznie dalej zarówno politycznie, jak i gospodarczo". Jego zdaniem ostatnie lata wykazały, że reformy, które chciał przeprowadzić rząd Jana Olszewskiego były niezbędne.
Organizatorzy liczą na to, że pikiety pod domem byłego prezydenta będą odbywały się co roku 4 czerwca, podobnie jak pikiety pod domem generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia.
Lecha Wałęsy nie było w poniedziałek wieczorem w domu.
4 czerwca 1992 r. Antoni Macierewicz, ówczesny szef MSW - wykonując uchwałę lustracyjną Sejmu z końca maja - dostarczył Sejmowi i innym najważniejszym instytucjom listę 64 osób, co do których w archiwach służb specjalnych PRL istniały zapisy o ich współpracy z SB. Jeszcze tego samego dnia Sejm - na wniosek prezydenta Lecha Wałęsy, po dramatycznym nocnym posiedzeniu - odwołał rząd Jana Olszewskiego. Nowym premierem został lider PSL Waldemar Pawlak.
ab, pap