Odsetek zabójstw z użyciem broni palnej jest w Japonii jednym z najniższych na świecie. W ubiegłym roku w tym 126-milionowym państwie zastrzelona została jedna osoba. W Polsce było to ponad dwadzieścia osób, a w Stanach Zjednoczonych przeszło dwadzieścia tysięcy.
Jeśli w ostatnich dekadach w Japonii już padały strzały, najczęściej z rąk Yakuzy. W kraju kultura posiadania broni praktycznie nie istnieje, za co w dużej mierze odpowiada bardzo restrykcyjna polityka w tym zakresie. Pistolety są całkowicie zakazane. Bez zgody państwa nie można kupić nawet wiatrówki.
Liczba wydanych w kraju pozwoleń nie przekracza dwustu tysięcy. Droga do uzyskania takiego dokumentu jest czasochłonna i problematyczna. Trzeba przejść testy medyczne i psychologiczne, uzasadnić potrzebę posiadania broni, zdać pisemny egzamin i wykazać się odpowiednimi umiejętnościami na strzelnicy. Licencję należy odnawiać co trzy lata i liczyć się z kontrolami policji, która sprawdza czy broń jest przechowywana w odpowiedni sposób.
Zabójca premiera Shinzo Abe pozwolenia nie posiadał. Broni nie kupił ani legalnie, ani na czarnym rynku. Zrobił ją sam.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.