W sprawie tarczy zupełnie się pogubiłem. Jeszcze kilka dni temu sytuacja wyglądał klarownie:
Polska - tarczy chce, ale jak dobrze wychowana panienka opiera się, równocześnie nęcąc partnera
Czechy - tarczy chcą i mówią to co myślą.
USA - tarczy chcą w Czechach i Polsce. Tu ma powstać wyrzutnia, tam radary. Jest oczywiście kwestia ceny, ale don’t worry – dogadamy się.
Rosja - tarczy nie chce, i jak złośliwy sąsiad wymyśla bzdurne argumenty świadczące o tym, że tak właściwie nie ma argumentów.
Europa - Nie wie czego chce, ale na pewno by się zreflektowała, gdyby Ameryka to z nią jak z partnerem porozmawiała.
Od czwartku sytuacja wygląda zupełnie inaczej
Polska - Niby chce tarczy, ale jeden z wicepremierów (Lepper) mówi, ze jej nie chce. Można się pogubić mieszkając w Polsce, a co dopiero za Oceanem. Poza tym kto wie, czy nawet panienka z dobrego domu nie powinna zapomnieć o dobrych manierach, bo cena zaczyna lecieć na łeb na szyję w dół. Znalazł się drugi kawaler.
USA - Podobno od dawna dogadywali się z Rosją. Jeżeli tak, czy to znaczy, że propozycje matrymonialne skierowane do Czech i Polski były blefowaniem? I czy blefem były też amerykańsko–rosyjskie utarczki słowne? Co oznaczała w takim razie amerykańska propozycja „budujcie tarczę razem z nami" ?
Rosja - Okazuje się jednak, że tarcza nie jest taka zła. Jest nawet do zaakceptowania. Nie, nie, jest nawet pożądana, ale w Azerbejdżanie, a nie w Europie Środkowej. Dlaczego akurat ten kraj? Powód jest niezwykle istotny. To państwo pod całkowitym panowaniem Kremla, a więc gdy zaczną się kłopoty lub Jankesi zaczną wierzgać, po prostu wyrzuci ich się za płot.
Europa - Nadal nie wie czego chce, ale na pewno się dowie, jak ktoś ją zapyta o zdanie.
Jak będzie sytuacja wyglądała jutro? Nie wie nikt. No może za wyjątkiem Putina i Busha. Choć wygląda na to, że z tych dwóch, to raczej Putina.
Czechy - tarczy chcą i mówią to co myślą.
USA - tarczy chcą w Czechach i Polsce. Tu ma powstać wyrzutnia, tam radary. Jest oczywiście kwestia ceny, ale don’t worry – dogadamy się.
Rosja - tarczy nie chce, i jak złośliwy sąsiad wymyśla bzdurne argumenty świadczące o tym, że tak właściwie nie ma argumentów.
Europa - Nie wie czego chce, ale na pewno by się zreflektowała, gdyby Ameryka to z nią jak z partnerem porozmawiała.
Od czwartku sytuacja wygląda zupełnie inaczej
Polska - Niby chce tarczy, ale jeden z wicepremierów (Lepper) mówi, ze jej nie chce. Można się pogubić mieszkając w Polsce, a co dopiero za Oceanem. Poza tym kto wie, czy nawet panienka z dobrego domu nie powinna zapomnieć o dobrych manierach, bo cena zaczyna lecieć na łeb na szyję w dół. Znalazł się drugi kawaler.
USA - Podobno od dawna dogadywali się z Rosją. Jeżeli tak, czy to znaczy, że propozycje matrymonialne skierowane do Czech i Polski były blefowaniem? I czy blefem były też amerykańsko–rosyjskie utarczki słowne? Co oznaczała w takim razie amerykańska propozycja „budujcie tarczę razem z nami" ?
Rosja - Okazuje się jednak, że tarcza nie jest taka zła. Jest nawet do zaakceptowania. Nie, nie, jest nawet pożądana, ale w Azerbejdżanie, a nie w Europie Środkowej. Dlaczego akurat ten kraj? Powód jest niezwykle istotny. To państwo pod całkowitym panowaniem Kremla, a więc gdy zaczną się kłopoty lub Jankesi zaczną wierzgać, po prostu wyrzuci ich się za płot.
Europa - Nadal nie wie czego chce, ale na pewno się dowie, jak ktoś ją zapyta o zdanie.
Jak będzie sytuacja wyglądała jutro? Nie wie nikt. No może za wyjątkiem Putina i Busha. Choć wygląda na to, że z tych dwóch, to raczej Putina.