"Niesiołowski odgrywa rolę pajaca, a Komorowski chodzi na sznurku. Porażką Tuska jest to, że myślał, iż on sam zastąpi potrzebę konserwatyzmu w Platformie. Posunął się bardzo w prawą stronę, zostawiając lewą. A miał tam swoich wyborców, liberalnych wyborców. Nie chciał ich przytrzymać, zagospodarować. I w ten sposób zmobilizował Kwaśniewskiego do powrotu. Kwaśniewski jest umiejętnym politykiem. Poczuł, że Tusk pcha się na prawą stronę, do której tak naprawdę nie należy. (...) Ślub krótko przed wyborami prezydenckimi nie uwiarygadnia jego konserwatyzmu" - mówi rozmówczyni "Rz".
W opinii Nelly Rokity, Tusk nie jest charyzmatyczny do końca. Czegoś mu brak. Pokazuje się w roli, w której źle się czuje. To znaczy polityka stanowczego, brutalnego. Takiego, który buduje dworskie, niemal mafijne układy. Kto podskakuje, ten musi odejść. Natomiast Kwaśniewski w naturalny sposób jest miękki, europejski.
Na pytanie "Rz", czy jest pod wrażeniem Kwaśniewskiego, Nelly Rokita odpowiada: "Uważam, że jest bardzo niebezpieczny. Zniszczył dusze ludzi, mieszał politykę z biznesem. Mam żal do Tuska, że go wypromował. Wypychając Rokitę i próbując zająć jego miejsce, faktycznie zrobił miejsce dla Kwaśniewskiego. Boi się konkurencji we własnej partii, a nie docenił zagrożenia z zewnątrz. Największym błędem Tuska jest to, że chce zostać prezydentem".
Według rozmówczyni "Rzeczpospolitej", widać gołym okiem, że tylko wtedy Tusk ma bardzo duże szanse na prezydenturę, jeśli w wyborach (premierem) rządu PO-SLD zostanie Kwaśniewski.
pap, ss