Andrzej Kropiwnicki: Czy używał pan prokuratury do swoich prywatnych celów, jak twierdzi minister Iwanicki?
Lech Kaczyński: To kompletna bzdura! Chciałbym też zapewnić, że w mojej szafie nie było żadnych teczek. Teczki, o których mówił minister Iwanicki, zostały przekazane przez prokuratora Wassermana prokuratorowi Krasnemu i nigdy nie pojawiły się nawet w moim gabinecie.
Szczuj: Pozwie pan Iwanickiego do sądu?
- Ciągle się nad tym zastanawiam. Mam wątpliwości dotyczące elementarnej rzetelności mojego procesowego przeciwnika. Zwłaszcza że to on jest teraz szefem prokuratury. Jest też coś, o czym mówi wielu moich kolegów. Ich zdaniem, taktyka walki ze mną polega na przetrzymywaniu mnie w konflikcie. A to teczki, a to pan Klemba. Ciągle muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem!
ChUOPak: Zawsze gryzie pan rękę, która pana karmi! Najpierw Wałęsy, a teraz Buzka.
- Historia mojej znajomości z Wałęsą jest długa. Bywał na szkoleniach, które prowadziłem dla robotników. Później przez wiele lat byłem jego oddanym współpracownikiem. Ciężko na swoją pozycję zapracowałem. Jednak w końcu Wałęsa okazał się nielojalny. Zresztą sam się do tego przyznał, mówiąc, że służyliśmy mu z bratem jako zderzaki. Jeśli chodzi o Jerzego Buzka, to przyznaję, że przed powołaniem na stanowisko prokuratora generalnego byłem poza polityką i nie chciałem do niej wracać. Już jako minister naprawdę chciałem blisko współpracować z premierem. Nie dano mi jednak takiej szansy. Szkoda, bo wzrastające wtedy poparcie społeczne dla mojej osoby można było wykorzystać.
Nos: Czy wchodząc w konflikt z ministrem Pałubickim, nie popełnił pan falstartu? Do wyborów daleko, a jako minister codziennie zyskiwał pan punkty.
- Ja nie wszedłem w żaden konflikt z ministrem Pałubickim. Doszło co prawda między nami do czysto prywatnej ostrej wymiany zdań, ale tamta sprawa została już dawno zażegnana. A odejścia z ministerstwa żałuję ze względu na sprawy jamalską i pruszkowską oraz sprawę zmian w kodyfikacji karnej.
Kasa: Jak może się pan opowiadać za karą śmierci? A pomyłki sądowe!?
- Przy stosowanych obecnie procedurach ryzyko, iż ktoś padnie ofiarą pomyłki sądowej, jest sto tysięcy razy mniejsze niż to, że stanie się ofiarą wypadku samochodowego. Mimo to nie rezygnujemy przecież z rozwoju motoryzacji. Poza tym argument o pomyłce sądowej może służyć przeciwko każdej innej karze. Bo jeśli ktoś zostanie skazany na 25 lat, a potem okaże się, że był niewinny, to kto mu te lata zwróci?
PiSs: Czy zgolił pan wąsy, żeby pomóc bratu? Pan jest popularny, on - mniej. Teraz nie sposób was odróżnić.
- Jeżeli mój brat jest ode mnie mniej popularny, to jest to niesprawiedliwe. Przecież na nim, a nie na mnie, spoczywał ciężar walki o to, żeby Polska była lepszym krajem. To na niego popłynęły strugi pomyj. Wąsy? Zgoliłem je dlatego, że posiwiały, a ja nie lubię patrzeć na swoją siwiznę.
PeCet: W którym momencie miał pan największe wpływy w RP?
- Najwięcej konkretnej władzy miałem jako prokurator generalny. Ale największymi wpływami cieszyłem się jako pierwszy zastępca przewodniczącego "Solidarności", bo to ja faktycznie kierowałem związkiem. A "Solidarność" była wtedy potężną, dwumilionową organizacją.
Bronek: Czym pan tłumaczy rozkład obozu posierpniowego?
- Ten obóz tworzyli ludzie o całkowicie odmiennych przekonaniach. Był tam Marek Jurek, ale był też Ryszard Bugaj, czyli zdecydowana prawica i równie zdecydowana lewica. Można wymienić wiele innych przyczyn. Pokusa łatwego życia, uwikłanie w tamtą, ale i w nową rzeczywistość i konflikty ambicjonalne spowodowane przez olbrzymie możliwości awansu. Wszyscy mieliśmy buławy w plecakach. Co będzie dalej? Cóż... Gdyby pojawiła się możliwość współrządzenia krajem, PiS jest gotowe do rozmów i zawierania koalicji z Platformą Obywatelską, a nawet z AWSP, choć ci ostatni sprawiają wrażenie zainteresowanych raczej konfrontacją.
Lech Kaczyński: To kompletna bzdura! Chciałbym też zapewnić, że w mojej szafie nie było żadnych teczek. Teczki, o których mówił minister Iwanicki, zostały przekazane przez prokuratora Wassermana prokuratorowi Krasnemu i nigdy nie pojawiły się nawet w moim gabinecie.
Szczuj: Pozwie pan Iwanickiego do sądu?
- Ciągle się nad tym zastanawiam. Mam wątpliwości dotyczące elementarnej rzetelności mojego procesowego przeciwnika. Zwłaszcza że to on jest teraz szefem prokuratury. Jest też coś, o czym mówi wielu moich kolegów. Ich zdaniem, taktyka walki ze mną polega na przetrzymywaniu mnie w konflikcie. A to teczki, a to pan Klemba. Ciągle muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem!
ChUOPak: Zawsze gryzie pan rękę, która pana karmi! Najpierw Wałęsy, a teraz Buzka.
- Historia mojej znajomości z Wałęsą jest długa. Bywał na szkoleniach, które prowadziłem dla robotników. Później przez wiele lat byłem jego oddanym współpracownikiem. Ciężko na swoją pozycję zapracowałem. Jednak w końcu Wałęsa okazał się nielojalny. Zresztą sam się do tego przyznał, mówiąc, że służyliśmy mu z bratem jako zderzaki. Jeśli chodzi o Jerzego Buzka, to przyznaję, że przed powołaniem na stanowisko prokuratora generalnego byłem poza polityką i nie chciałem do niej wracać. Już jako minister naprawdę chciałem blisko współpracować z premierem. Nie dano mi jednak takiej szansy. Szkoda, bo wzrastające wtedy poparcie społeczne dla mojej osoby można było wykorzystać.
Nos: Czy wchodząc w konflikt z ministrem Pałubickim, nie popełnił pan falstartu? Do wyborów daleko, a jako minister codziennie zyskiwał pan punkty.
- Ja nie wszedłem w żaden konflikt z ministrem Pałubickim. Doszło co prawda między nami do czysto prywatnej ostrej wymiany zdań, ale tamta sprawa została już dawno zażegnana. A odejścia z ministerstwa żałuję ze względu na sprawy jamalską i pruszkowską oraz sprawę zmian w kodyfikacji karnej.
Kasa: Jak może się pan opowiadać za karą śmierci? A pomyłki sądowe!?
- Przy stosowanych obecnie procedurach ryzyko, iż ktoś padnie ofiarą pomyłki sądowej, jest sto tysięcy razy mniejsze niż to, że stanie się ofiarą wypadku samochodowego. Mimo to nie rezygnujemy przecież z rozwoju motoryzacji. Poza tym argument o pomyłce sądowej może służyć przeciwko każdej innej karze. Bo jeśli ktoś zostanie skazany na 25 lat, a potem okaże się, że był niewinny, to kto mu te lata zwróci?
PiSs: Czy zgolił pan wąsy, żeby pomóc bratu? Pan jest popularny, on - mniej. Teraz nie sposób was odróżnić.
- Jeżeli mój brat jest ode mnie mniej popularny, to jest to niesprawiedliwe. Przecież na nim, a nie na mnie, spoczywał ciężar walki o to, żeby Polska była lepszym krajem. To na niego popłynęły strugi pomyj. Wąsy? Zgoliłem je dlatego, że posiwiały, a ja nie lubię patrzeć na swoją siwiznę.
PeCet: W którym momencie miał pan największe wpływy w RP?
- Najwięcej konkretnej władzy miałem jako prokurator generalny. Ale największymi wpływami cieszyłem się jako pierwszy zastępca przewodniczącego "Solidarności", bo to ja faktycznie kierowałem związkiem. A "Solidarność" była wtedy potężną, dwumilionową organizacją.
Bronek: Czym pan tłumaczy rozkład obozu posierpniowego?
- Ten obóz tworzyli ludzie o całkowicie odmiennych przekonaniach. Był tam Marek Jurek, ale był też Ryszard Bugaj, czyli zdecydowana prawica i równie zdecydowana lewica. Można wymienić wiele innych przyczyn. Pokusa łatwego życia, uwikłanie w tamtą, ale i w nową rzeczywistość i konflikty ambicjonalne spowodowane przez olbrzymie możliwości awansu. Wszyscy mieliśmy buławy w plecakach. Co będzie dalej? Cóż... Gdyby pojawiła się możliwość współrządzenia krajem, PiS jest gotowe do rozmów i zawierania koalicji z Platformą Obywatelską, a nawet z AWSP, choć ci ostatni sprawiają wrażenie zainteresowanych raczej konfrontacją.
Więcej możesz przeczytać w 33/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.