Zaprzeczyła w ten sposób wypowiedziom wicepremiera Romana Giertycha, który poinformował tego dnia dziennikarzy, że Gruszka "nadal znajduje się w stanie śpiączki" i "do dzisiaj nie odzyskał przytomności". "Pana Giertycha u nas w domu nie było" - dodała.
"Mąż samodzielnie siedzi, kontaktuje się z nami, słucha radia i ogląda telewizję. Nie interesuje się jednak zbytnio polityką" - powiedziała Halina Gruszka. Dodała, że poprawa stanu zdrowia jej męża nie następuje w takim stopniu, jakiego by sobie życzyła rodzina, ale jest zadowolona, że jest ona widoczna.
60-letni dziś Gruszka doznał wylewu krwi do mózgu 10 kwietnia 2005 r. podczas pobytu na Wiosennych Targach Ogrodniczych "Agromarsz" w Marszewie, w powiecie pleszewskim (woj. wielkopolskie). Jeszcze tego samego dnia przeszedł poważną operację neurochirurgiczną w Kaliszu. Przez kilka miesięcy był w stanie śpiączki. Później był rehabilitowany w X Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy, a od marca 2006 r. - w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji "Repty".
Obecnie Gruszka jest rehabilitowany w swoim domu w Kwiatkowie pod Ostrowem Wielkopolskim. "Mąż bardzo oczekuje każdej wizyty rehabilitanta, a gdy się spóźnia, wygląda przez okno" - powiedziała pani Halina.
Rodzina Gruszki otrzymuje z budżetu państwa 2 tys. zł. pomocy rocznie - powiedziała żona b. posła. "Odkąd mąż jest w domu, odwiedza go jedynie poseł Andrzej Grzyb. Był też Stanisław Kalemba i Wojciech Zarzycki. Nie było u nas znanych polityków, którzy przyjeżdżali, gdy mąż był w szpitalu w Kaliszu" - poinformowała.
Wkrótce po wylewie, prokuratura w Pleszewie rozpoczęła badania okoliczności nagłego pogorszenia się stanu zdrowia posła. Uznała ona, że wylew krwi do mózgu był następstwem naturalnych zmian chorobowych, związanych z nadciśnieniem, na jakie cierpiał Gruszka.
pap, ss