– Dzieci ze żłobka, który powstał w budynku dawnej dyrekcji Zakładów Chemicznych Zachem, wdychają przez otwarte okno powietrze z ognisk skażenia i pobliskiej spalarni odpadów niebezpiecznych. Pewnie bawią się w tej ziemi. Sto metrów dalej widziałam pozostałości po anilinie, która jest zabójcza – mówi Renata Włazik.
Lokalna aktywistka mieszka na bydgoskim osiedlu Łęgnowo-Wieś, liczącym niespełna tysiąc mieszkańców. W świetle badań Akademii Górniczo-Hutniczej sprzed pięciu lat, na całym obszarze osiedla zidentyfikowano chmury zanieczyszczeń, związanych z dawną działalnością Zakładów Chemicznych Zachem w Bydgoszczy. Zarówno Łęgnowo-Wieś, jak i sąsiadujące z nim Łęgnowo, znajdują się najbliżej kompleksu składowisk „Zielona” – jednej z najbardziej zanieczyszczonych pozachemowskich stref.
Aby zrozumieć, dlaczego to właśnie tu znajduje się największa bomba ekologiczna w Polsce, która za kilka lat może doprowadzić do gigantycznej katastrofy na Wiśle, trzeba cofnąć się w czasie.
Cała Polska stała na Zachemie
Teren po dawnych Zakładach Chemicznych w Bydgoszczy przypomina wielkością Inowrocław, Bochnię czy Sandomierz. Na niespełna 30 kilometrach kwadratowych produkowano niemal wszystko. Od 1939 do 2014 roku powstawał tu trotyl do produkcji bomb dla wojska i górnictwa, pianki, barwniki, kleje, a nawet żyłki dla wędkarzy. Najpierw działały tu niemieckie zakłady D.A.G. Fabrik, później polski Zachem. – Cała Polska na tym stała. Każdy z nas korzystał lub ma do dziś w swoim domu produkty wytwarzane w tych zakładach – mówi Renata Włazik.
Galeria:
Ekologiczna bomba tyka pod Bydgoszczą. Tak wyglądają tereny dawnego Zachemu
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.