Na pięć dni przed brukselskim szczytem Lech Kaczyński i Angela Merkel rozmawiali w podberlińskim zamku Meseberg o przyszłości traktatu reformującego UE - przede wszystkim zaś o dzielącej nasze kraje kwestii systemu ważenia głosów w najważniejszej instytucji wspólnoty - Radzie UE. Prezydentowi towarzyszyła szefowa polskiej dyplomacji Anna Fotyga. Po rozmowach z udziałem polskich i niemieckich negocjatorów, doszło do niezaplanowanej rozmowy przywódców w cztery oczy, która trwała ok. 1,5 godziny.
"Na razie pozostaliśmy przy swoich zdaniach, jednak z przekonaniem, że trzeba szukać sukcesów w przyszły czwartek i piątek" - powiedział prezydent dziennikarzom na pokładzie samolotu. Polska chce wprowadzenia korzystnego dla średnich państw pierwiastkowego systemu ważenia głosów w Radzie Unii Europejskiej; Niemcy opowiadają się za systemem podwójnej większości, którego beneficjentami są kraje największe.
"Powiedziałem pani kanclerz, że rozwiązanie, które proponujemy jest już kompromisem" - zaznaczył L.Kaczyński.
"Nasz kraj nie widzi żadnych podstaw do tego, żeby być głównym płatnikiem nowego porozumienia. Proszę pamiętać, że głosowanie (w Radzie UE) będzie miało w tej chwili nieporównanie większe znaczenie (...) bo na pewno głosowań większościowych będzie więcej niż dotąd" - podkreślił L.Kaczyński. Zaznaczył też, że chodzi o "rozwiązania na wiele lat".
Lech Kaczyński ocenił, że atmosfera rozmowy z Angelą Merkel była bardzo dobra. "Cieszy mnie to, że ta rozmowa, która nie jest wolna od istotnej różnicy zdań odbyła się w tak dobrej atmosferze, co zresztą potwierdza moją ocenę pani kanclerz jako polityka, a w jakimś sensie również jako człowieka" - zaznaczył.
Prezydent ma nadzieję, że podczas brukselskiego szczytu zostanie znalezione rozwiązanie, które usatysfakcjonuje nasz kraj. Jego zdaniem, jest szansa na to, aby w projekcie mandatu na Konferencję Międzyrządową został wpisany sposób ważenia głosów, tak, aby podczas konferencji mogła się odbyć dyskusja w tej sprawie. Podkreślił jednak, że ostateczną wersję projektu mandatu poznamy 19 czerwca.
Jak mówił prezydent, mimo że - według rozeznania prezydencji - w sprawie systemu ważenia głosów Polska i Czechy mają przeciwko sobie 25 państw, starał się "przypomnieć pani kanclerz, że mamy do czynienia z logiką traktatu międzynarodowego, czyli czegoś takiego, co wszyscy muszą zatwierdzić".
Pytany, czy w stanowiskach Polski i Niemiec jest dużo rozbieżności, L.Kaczyński odpowiedział, że rozmawiał z Angelą Merkel raczej jako z szefową Rady Europejskiej, niż kanclerz Niemiec, a zdania Polski i prezydencji są "stosunkowo bliskie". "Sprawa polega na systemie głosowania" - dodał.
Prezydent pytany, czy strona niemiecka zaproponowała coś Polsce w zamian za rezygnację z naszego postulatu, odpowiedział że nie, "nie była to rozmowa, w której przerzucano się ofertami".
Zobaczymy - powiedział prezydent pytany, czy udało mu się choć trochę przekonać kanclerz do polskiego stanowiska w sprawie systemu ważenia głosów. Powtórzył jednocześnie, że ton rozmowy był sympatyczny.
"Nie padały groźby i próby jakby szantażowania Polski, z którymi mieliśmy do czynienia w trakcie wielu poprzednich rozmów" - dodał. Prezydent wyjaśnił jednak, że nie chodziło o prezydenta Francji Nikolasa Sarkozy'ego, premiera Hiszpanii Jose Zapatero, ani innych polityków zajmujących eksponowane stanowiska.
Według L.Kaczyńskiego, brukselski szczyt zadecyduje raczej o pracy nad traktatem rewizyjnym, zmieniającym poprzednie traktaty, a nie nad zupełnie nowym traktatem.
"Istotna jest treść, to ma pewne znaczenie z prawnego punktu widzenia (...) bo jeżeli to jest traktat rewizyjny, to punktem wyjścia jest Traktat Nicejski (zawierający bardzo korzystny dla Polski sposób ważenia głosów w Radzie UE)" -podkreślił prezydent.
Według niego, przyjmowanie jakościowo całkowicie nowego traktatu konstytucyjnego "adekwatne może będzie w kolejnej generacji".
Nie wiadomo nadal, kto będzie reprezentował Polskę w Brukseli - prezydent czy premier. Jak powidział L.Kaczyński, zapewne rozstrzygnie się to przed samym szczytem.
W ocenie polskich negocjatorów, po spotkaniu L.Kaczyński- Merkel nie należało spodziewać się przełomu, ponieważ był to jeden z elementów negocjacji przed szczytem UE w Brukseli w dniach 21-22 czerwca.pap, ss