Jak Godard inspirował wielkich. „Alphaville” było kamieniem milowym dla science-fiction

Jak Godard inspirował wielkich. „Alphaville” było kamieniem milowym dla science-fiction

Jean-Luc Godard
Jean-Luc Godard Źródło: Newspix.pl
Alphaville to stolica galaktyki, do której na pokładzie Forda Galaxy przybywa Lemmy Caution (Eddie Constantine), wędrowiec łudząco podobny do Phillipa Marlowa. Zadaniem bohatera, przybywającego z wolnych krain kosmosu, jest uniemożliwić tutejszemu tyranowi – uczonemu nazwiskiem Vonbraun – realizację planów galaktycznej wojny. Lemmy ma do dyspozycji niewiele środków: argumenty, wirus komputerowy w formie wersu poezji, pięści i staroświecki pistolet. Czas ucieka, a złowrogi komputer profesora Vonbrauna, elektroniczny potwór o tysiącu oczu, śledzi każdy jego ruch.

Jean-Luc Goddard do samego końca pozostał wierny wyłącznie swoim zasadom. Tytan kina nie zamierzał kłaniać się nawet śmierci i sam zdecydował o swoim odejściu. Francuski mistrz zmarł 13 września w Szwajcarii wskutek wspomaganego samobójstwa.

Autor: Szymon Drzażdżewski

Eksplozja w składzie amunicji

Reżyser pozostawił po sobie dzieła, które zbudowały potęgę francuskiej kinematografii i odmieniły oblicze sztuki filmowej w ogóle. Jego pełnometrażowy debiut z 1960 roku „Do utraty tchu” był niczym odbezpieczony granat wrzucony do składu amunicji. Od wewnątrz rozsadził rządzące kinem zasady i dał początek zupełnie nowej stylistyce, w której twórcy bezwzględnie odcinali się od tego, co było. Godard solidnym kopniakiem wyważył wówczas drzwi, przez które przeszli za nim kolejni adepci kina nowej fali.

Francuz był wizjonerem, który o całe dekady wyprzedzał swoje czasy.

Ten oraz wiele innych materiałów przeczytasz w 37/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl