Na początku września armia ukraińska rozpoczęła kontrofensywę, której najbardziej spektakularnym efektem jest wyzwolenie niemal całego obwodu charkowskiego.
Największa porażka od początku inwazji na Ukrainę
Rosyjscy okupanci wycofywali się stamtąd w popłochu, porzucając dziesiątki czołgów, dział czy pojazdów opancerzonych, a także tony amunicji. Ponadto, Ukraińcy wzięli do niewoli tysiące żołnierzy wroga, w tym wysokich rangą oficerów.
Porażka Rosjan pod Charkowem okazała się największą w trakcie całej inwazji. Zdaniem komentatorów, kompromitujący odwrót był jeszcze bardziej dotkliwy dla morale rosyjskiej armii niż nieudany szturm na Kijów na przełomie lutego i marca.
Pozycja Putina wydaje się niezagrożona...
Czy przedłużająca się wojna na Ukrainie – która pierwotnie miała być kwestią najwyżej tygodni – zagraża stabilności rządów Putina, a w konsekwencji doprowadzi do jego obalenia?
Jak czytamy w najnowszej analizie opublikowanej w niemieckim dzienniku „Die Welt”, odpowiedź na to pytanie można streścić krótko: na chwilę obecną nic na to nie wskazuje. Większość rosyjskiego społeczeństwa, w tym elit, wciąż popiera napaść na Ukrainę.
Co więcej, coraz częściej pojawiają się głosy wzywające nie do zakończenia konfliktu, ale do jego eskalacji, tj. przeprowadzenie powszechnej mobilizacji. Tego typu apele wystosowali m.in. przywódca Czeczeni Ramzan Kadyrow, lider komunistów Giennadij Ziuganow czy prokremlowski dziennikarz Igor Girkin. Kreml oświadczył, że taki scenariusz nie jest obecnie brany pod uwagę.
... ale wkrótce może się to zmienić
Opublikowana w „Die Welt” analiza wskazuje jednak na dwa czynniki, które w dalszej perspektywie mogą radykalnie zmienić nastroje społeczne w Rosji i tym samym doprowadzić do obalenia Putina.
Pierwszy z nich to całkowita porażka napaści na Ukrainę, tj. przepędzenie żołnierzy rosyjskich nie tylko z terenów okupowanych od 24 lutego, ale także z Półwyspu Krymskiego i Donbasu. Drugi czynnik to nasilające się problemy gospodarcze w Rosji, które w coraz większym stopniu dotykają zwykłych obywateli.
„Teraz, po siedmiu miesiącach wojny, jej konsekwencje odczuwalne są w budżecie państwa. W sierpniu budżet państwa miał deficyt o równowartości 5,9 mld euro. Rosjanie nie mają co liczyć na ożywienie gospodarki. I może w końcu dojść do punktu, w którym »lodówka bije telewizję«, jak to się nazywa wśród moskiewskich obserwatorów, czyli zła sytuacja gospodarcza ma silniejszy wpływ niż propaganda” – czytamy w „Die Welt”.
Czytaj też:
Nagły telefon Putina. Prezydent Rosji wezwał do deeskalacji