O aresztowanie N. do 15 września wnioskowała we wtorek Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka sądu Teresa Więch, sąd uznał (podzielając argumentację prokuratury), że zachodzi uzasadniona obawa ucieczki podejrzanego i ukrywania się. Chodzi o to, że N. długo przebywał za granicą, a w kraju nie posiada stałego miejsca pobytu. Ponadto nie stawiał się na wezwania prokuratury, a procedura związana z przekazaniem go na mocy Europejskiego Nakazu Aresztowania z Wielkiej Brytanii trwała ponad dwa lata. Ponadto, sąd uznał, że mienie, którego zagarnięcie zarzuca się N. jest znacznej wartości, a przestępstwo to zagrożone jest surową karą - do 10 lat.
Sąd nie uwzględnił też wniosku obrony i samego podejrzanego o zamianę aresztu na poręczenie majątkowe, zaproponowane w kwocie 500 tys. zł, ponieważ w sprawie chodzi o mienie sięgające milionów dolarów.
N. był przesłuchiwany w prokuraturze w poniedziałek i wtorek. Przesłuchania trwały zaledwie kilkadziesiąt minut, ponieważ podejrzany odmówił składania szczegółowych wyjaśnień. Jednak - zdaniem Wiśniewskiego - zgromadzony materiał dowodowy uprawdopodobnia w dużym stopniu popełnienie przez N. zarzucanych mu czynów.
W czasie poniedziałkowego przesłuchania prokuratura przedstawiła mu dziewięć zarzutów: wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów z różnych banków na budowę LFO, przywłaszczenia 8 mln dolarów i ponad miliona euro na szkodę spółki, usiłowania wyłudzenia 11 mln dolarów kredytów oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach.
Tarnobrzeska prokuratura od kilku lat chciała postawić N. zarzuty, ale przebywający w Wielkiej Brytanii podejrzany nie stawiał się na jej wezwania, przedstawiając zaświadczenia lekarskie o badaniach. Prokuratura wystąpiła zatem do sądu z wnioskiem o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) Zygmunta N., i w styczniu 2005 roku Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu wydał taki nakaz.
Z kolei w Wielkiej Brytanii rozpatrywanie wniosku trwało blisko dwa lata. W rezultacie uznał on w dwóch instancjach, że nie ma przeszkód, aby N. mógł zostać przesłuchany w Polsce. Obrona twierdziła, że wniosek o przekazanie N. Polsce od strony formalnoprawnej jest nieprawidłowy, zaś sam podejrzany jest zbyt chory, by mógł wrócić do kraju bez narażenia zdrowia lub nawet życia.
N. przyleciał z Londynu do Polski w piątek późnym wieczorem. W sobotę i niedzielę w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie N. przeszedł badania medyczne. W związku z tym planowane na sobotę przesłuchanie podejrzanego przełożono na poniedziałek.
Prokuratura w Tarnobrzegu od października 2001 r. prowadzi dwa śledztwa w sprawie LFO. Jedno dotyczy właśnie wątku Zygmunta N. Drugie - kilku spotkań, na których miały być naciski ze strony osób z otoczenia b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, aby Ministerstwo Zdrowia kontynuowało współpracę z LFO wbrew merytorycznym przesłankom.
O takich naciskach miał mówić podczas przesłuchania w grudniu 2004 r. b. minister zdrowia Mariusz Łapiński. Według niego, w spotkaniach tych miał wziąć udział m.in. Marek Ungier - b. szef gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego, Marek Wagner - b. szef kancelarii premiera Leszka Millera i Zbigniew Siemiątkowski - b. szef Agencji Wywiadu, a wcześniej Urzędu Ochrony Państwa. Na chwilę na spotkanie miał także "wpaść" prezydent.
W sprawie LFO postawiono już zarzuty kilku osobom, m.in. Włodzimierzowi W. i b. podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, Halinie W.-T. Oskarżonym jest Wiesław Kaczmarek. 2 października ub. r. przed warszawskim sądem zaczął się jego proces. Tarnobrzeska prokuratura oskarżyła go w maju 2005 r. o to, że jako minister gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza wydał nierzetelną opinię, która zdecydowała o przyznaniu spółce LFO poręczenia Skarbu Państwa, mimo braku podstaw co do celowości udzielenia takiej gwarancji. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Spółka Laboratorium Frakcjonowania Osocza, która jako jedyna w kraju miała produkować leki z osocza krwi, zaciągnęła w 1997 r. na budowę fabryki kredyt - 32 mln dolarów. Udzieliło go konsorcjum bankowe, na którego czele stał Kredyt Bank. Gwarancji w 60 proc. udzielał zaś ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Spółka dostała 32 mln dolarów pożyczki, z czego wykorzystała 21 mln. Zamiast fabryki wybudowano jednak tylko dwie hale. Produkcja nigdy nie ruszyła, a spółka kredytu nie spłaciła. Banki wyegzekwowały już od Skarbu Państwa prawie 61 mln zł.pap, ss