Jakub Mielnik, „Wprost”: Wojna na Ukrainie obnażyła słabość Rosji. A jakie są zdolności bojowe Chin? Czy nie jest tak, że chińska potęga wojskowa, o której tyle się teraz mówi, istnieje w dużej mierze na papierze, tak jak w Rosji?
Prof. Tetsuo Kotani: Rosjanie mają tę przewagę, że w ciągu ostatnich lat dokonali inwazji na Gruzję i ukraiński Krym, a także zaangażowali się w wojnę domową w Syrii. Tymczasem Chiny nie prowadziły żadnych operacji wojskowych na tak dużą skalę od 1979, czyli od konfliktu granicznego z Wietnamem, który zresztą zakończył się zwycięstwem Wietnamczyków. Nie wiemy więc, w jakim stopniu Chińczycy mogą zrobić użytek z pieniędzy, których mnóstwo zainwestowali w nowe technologie wojskowe.
Japonia ma z nimi do czynienia praktycznie na co dzień.
To prawda. Wystarczy spojrzeć na rosnący potencjał ich marynarki wojennej, szczególnie, jeśli chodzi o okręty podwodne. 20, czy nawet 10 lat temu, było stosunkowo łatwo namierzyć chińskie jednostki na naszych wodach. Ale teraz stały się bardzo ciche i bardzo trudne do wykrycia. Ich siły powietrzne także znacząco zwiększyły zasięg i zdolności prowadzenia ataków za pomocą pocisków manewrujących, balistycznych i hipersonicznych. Rozwijają również broń jądrową, tworząc nową jakość, której nie wolno lekceważyć.
Czyli Chiny uniknęły błędów Rosji, której druga armia świata okazała się wydmuszką?
Nie do końca.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.