Rok temu do wrocławskiego komisariatu zgłosił się Jan Sz., były kandydat Ligi do Sejmu. Zeznał: "Zadzwonił ktoś z centrali LPR i zapytał, czy jestem chętny do pomocy przy kampanii wyborczej. Odpowiedziałem, że jak będzie trzeba, to pomogę. Minęło parę dni, przyszła umowa między LPR a mną podpisana przez wiceprezesa Ligi Wojciecha Wierzejskiego. Nie podpisałem, bo żadnej pracy nie wykonałem. Odesłałem puste druki. Potem listonosz przyniósł mi PIT, z którego wynikało, że LPR odprowadziła zaliczkę na mój podatek dochodowy. Rzekomo partia miała mi wypłacić 2,5 tys. zł tytułem umowy. A ja nie dostałem nawet złotówki".
Wrocławska Prokuratura Apelacyjna potwierdziła w urzędzie skarbowym, że LPR wpłaciła zaliczkę na poczet podatku Jana Sz. Odkryła coś jeszcze: partia przelała setki tysięcy złotych wynagrodzeń za podobne umowy kilkuset osobom z całej Polski.
Śledczy z Wrocławia chcieli zdobyć oryginały tych umów z centrali LPR w Warszawie. Nie zdążyli. Prokuratura Krajowa zabrała im śledztwo. "Gazecie" odmawia informacji o jego postępach.
Przez ostatnie dwa lata LPR wydała ponad 1 mln zł z państwowych subwencji i dotacji na ekspertyzy, analizy i podobne "umowy o dzieło". "Eksperci" to najczęściej wszechpolacy i młodzi LPR-owcy. Szwagier Romana Giertycha, Kazimierz Murawski, wziął ponad 10 tys. zł za dwie analizy.
Z rozmów z "analitykami" wynika, że niektóre ekspertyzy nigdy nie powstały. Niekiedy była tylko umowa - żadnej pracy, żadnej zapłaty od Ligi.
Eksperci "służą jako słupy do wyprowadzania kasy z LPR" - już w grudniu 2005 r. ostrzegała Państwową Komisję Wyborczą pracownica komitetu wyborczego Ligi.
Kolejne odkrycie "GW" to firmy-krzaki zapisane na "znajomych królika". Partia transferuje do nich setki tysięcy złotych.
W 2006 r. ćwierć miliona dostała firma Tekal. Należy do 25-latka - pilota samochodu rajdowego Waldemara Stysia, księgowego Ligi.
Matka szefa Tekalu nie wie, że firma mieści się w jej mieszkaniu. - Jaka Liga Rodzin?! - pyta. - Co za głupoty? My jesteśmy skromni ludzie, nie mamy żadnych pieniędzy!
Dziennikarze "GW" ustalili, że 1,4 mln zł w gotówce wypłacili z rachunków bankowych LPR Waldemar Styś i Jan Staciwa - szeregowy działacz Ligi, technik z Ursusa. Obaj odmówili rozmowy, ten drugi wygonił nas z podwórza.
"GW" zapytała Wojciecha Wierzejskiego, wiceprezesa i wieloletniego skarbnika Ligi: - Po co Styś i Staciwa wypłacali gotówkę z kont LPR?
Odpisał: „Na walkę z systemem. Np. z » Gazetą Wyborczą «".