W poniedziałek 10 października Aleksandr Łukaszenka z generałami omawiał kwestię bezpieczeństwa kraju i straszył uderzeniem nuklearnym, jakie według niego kraje Zachodu mają planować w stosunku do Białorusi. Zdaniem dyktatora, Zachód chce wciągnąć Białoruś w wojnę i rozprawić się i z nią i z Rosją. Jego zdaniem ostatnie wydarzenia na moście krymskim „wskazują na znaczny wzrost poziomu zagrożenia terrorystycznego”.
Łukaszenka straszy Polską. „Zwyczajnie drży i prosi USA o broń jądrową”
W tym kontekście Łukaszenka wielokrotnie mówił też o Polsce. – Polska zwyczajnie drży i prosi Stany Zjednoczone o rozmieszczenie na jej terytorium broni jądrowej. Przesunięcie jej z niemieckich arsenałów nuklearnych – wskazał białoruski przywódca.
Zarzucał, że Polacy pod pretekstem ochrony granicy najpierw przyciągnęli siły zbrojne pod granicę z Białorusią, a potem tylko częściowo je wycofali. Straszył, że polska armia wsparła Ukrainę przestarzałą bronią, jednocześnie sama wyposaża się w nowoczesną broń, a w razie potrzeby w ciągu dwóch-trzech godzin będzie w stanie przenieść wojsko z powrotem na granicę.
Łukaszenka stwierdził, że ostrzegał przed zagrożeniami na zachodniej granicy na początku „specjalnej operacji wojskowej Rosji na Ukrainie”, jak eufemistycznie nazwał inwazję Rosji. Miał mówić wtedy, że Białoruś nie pozwoli strzelać Rosjanom w plecy.
– Powiedziałem to w przenośni, żebyście to zapamiętali. Miałem też świadomość, że najgroźniejsze wydarzenia mogą się wydarzyć po zachodniej stronie. Gdybyśmy ją ogołocili, bylibyśmy dziś na skraju wojny. Ale tam zostawiliśmy Siły Zbrojne. Dodatkowo wzmocniliśmy zachodnią flankę – podkreślał białoruski przywódca na spotkaniu z wojskowymi.
Oskarżał też, że w Polsce, na Litwie i Ukrainie rzekomo szkolono bojowników spośród radykałów białoruskich, którzy zaczęli przeprowadzać sabotaż, ataki terrorystyczne i organizować bunt wojskowy na Białorusi. Jego zdaniem to przybiera poziom bezpośredniego zagrożenia.
– A biorąc pod uwagę chęć przywódców Polski, by potrząsać nawet bronią jądrową, to już nie tylko pogróżki. To zagrożenie dla obronności naszego kraju – ocenił białoruski dyktator.
Porozumienie Putin-Łukaszenka. Będą oddziały rosyjsko-białoruskiego wojska
Wcześniej tego dnia Łukaszenka zdecydował o utworzeniu białorusko-rosyjskich oddziałów wojskowych. Ma to być odpowiedź na rzekome plany ataku na Białoruś, o które dyktator oskarża Ukrainę wraz z państwami NATO.
Wcześniej okazało się, że wykorzystywane przez rosyjską armię irańskie drony Shahed-136 wystartowały z terytorium Białorusi. W niedzielę ukraiński wywiad wojskowy informował, że Władimir Putin namawia Aleksandra Łukaszenkę, by Białoruś bezpośrednio zaangażował się w wojnę w Ukrainie. Białoruski dyktator wielokrotnie powtarzał, że w jego kraju nie będzie mobilizacji, a Białorusini chwycą za broń dopiero wtedy, kiedy ich kraj zostanie zaatakowany.
Czytaj też:
Łukaszenka wspomniał o Polsce. „Jest pod tym względem najbardziej aktywna”Czytaj też:
Łukaszenka ma „sposób na inflację”. Natychmiastowo zakazał podwyżek cen