Według gazety, zielony sygnał dostała od PiS, które przy odświeżaniu umowy koalicyjnej, właśnie partii Andrzeja Leppera oddało prawo do napisania wstępnego projektu. Ma być gotowy w najbliższych dniach.
Zmiany w prawie prasowym zyskały tym samym zaskakującego promotora, żywo zainteresowanego tym, by przykręcić śrubę dziennikarzom i tym samym przystopować publikacje o aferach w partii - pisze "Dziennik".
Opozycja nie ma wątpliwości. "To ogromna niefrasobliwość PiS. Samoobrona powinna się trzymać jak najdalej od prawa prasowego. Nie podlega dyskusji, że to właśnie ta partia ma najwięcej napięć z mediami" - mówi szef klubu PO Bogdan Zdrojewski. Zarzut odpiera Jan Ołdakowski z PiS. "To konsekwencja tego, że dziennikarze sami nie potrafili się porozumieć w tej sprawie" - twierdzi.
Przepisy proponowane przez partię Leppera mogą niepokoić: nakaz publikacji sprostowań w tym samym miejscu i w tej samej objętości co artykuł. Odpowiedzialność prawna tylko i wyłącznie redaktora naczelnego za wszelkie publikacje - z wyłączeniem odpowiedzialności autora. Dotkliwe, idące w setki tysięcy złotych kary finansowe dla wydawców. I wreszcie - nakaz błyskawicznego, w ciągu dwóch tygodni, rozpatrywania przez sąd wszelkich skarg na media. To de facto uniemożliwi zebranie i przedstawienie przez dziennikarza dowodów na tezy publikacji - uważa "Dziennik".
Jego zdaniem, na żart zakrawa więc fakt, iż Mateusz Piskorski, rzecznik partii Leppera, reklamuje pomysły pod hasłem obrony niezależności dziennikarskiej. Przykładem na to, jak te zapowiedzi mają się do prawdziwych intencji, jest wczorajsza zapowiedź LPR złożenia do sądu 300 pozwów przeciwko dziennikarzom, którzy w ciągu ostatniego roku pisali o tej partii artykuły. Takich powodów zemsty na mediach będzie miała z pewnością jeszcze więcej Samoobrona - uważa "Dziennik".