Przypomnijmy: we wtorkowe popołudnie, 15 listopada, na wieś Przewodów w województwie lubelskim spadła rakieta.
Wybuch był nieszczęśliwym wypadkiem
Jej eksplozja spowodowała śmierć dwóch mężczyzn, którzy przebywali w suszarni zboża. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek, a pocisk nie został umyślnie wycelowany w terytorium Polski.
Pocisk został najprawdopodobniej wystrzelony przez stronę ukraińską w kierunku rosyjskiej rakiety, której celem była elektrociepłownia w Dobrotworze obwodzie lwowskim. Tego dnia Rosja przeprowadziła największy od 24 lutego ostrzał rakietowy Ukrainy, wymierzony w infrastrukturę krytyczną.
„Atak rakietowy charakteryzuje się punktowym uderzeniem”
Po tragedii w Przewodowie pojawiły się pytania o skuteczność systemu ochrony przeciwrakietowej Polski. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych wyjaśniło, że przed tego typu zdarzeniem nie sposób się obronić.
„Żadna armia nie dysponuje systemem obrony powietrznej, który chroni terytorium całego kraju. Atak rakietowy charakteryzuje się punktowym uderzeniem w wybrany cel, a nie niszczeniem wielu celów na dużych obszarach. Zadaniem systemów jest m.in. obrona infrastruktury krytycznej” – czytamy we wpisie DGRSZ na Twitterze.
„Nikt nie ma możliwości, aby chronić w 100 proc. terytorium”
O stan ochrony przeciwrakietowej naszego kraju został zapytany ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski, który gościł w czwartek w programie „Polityczne graffiti” na antenie telewizji Polsat.
Szatkowski potwierdził opinię, że żaden system nie byłby w stanie zapewnić ochrony przed zbłąkaną rakietą, która spadła tuż przy samej granicy. Wynika to z trajektorii – czyli toru ruchu – takiego pocisku.
– Wszystko wskazuje na to, że nie miało miejsca intencjonalne uderzenie w terytorium Sojuszu, w tym wypadku terytorium Polski. Nie było możliwości reagowania i podniesienia środków w tamtym miejscu (...) Trzeba być realistą. Jeśli chodzi o tego typu – czyli mało prawdopodobne – zdarzenia, niestety nie można chronić całego terytorium Sojuszu (...) Nikt nie ma możliwości, aby chronić w 100 proc. terytorium państwa – tłumaczył ambasador.
„Intencjonalny atak byłby rozpoznany”
Zapewniał jednak, że gdyby nad terytorium Polski pojawił się umyślnie wycelowany pocisk, wówczas system obrony przeciwrakietowej wykryłby go i zestrzelił.
Dodał, że tuż po tragedii w Przewodowie przeprowadzono konsultacje na najwyższych szczeblach NATO.
– Intencjonalny atak byłby rozpoznany i spotkałby się dosyć szybko z odpowiedzią, a nawet z przeciwdziałaniem w trakcie (...) Co gdyby pocisk zmierzał w stronę Lublina czy Hrubieszowa? Na wczorajszym posiedzeniu Rady Atlantyckiej dowódca operacyjny bardzo szczegółowo przedstawił sposób prowadzenia operacji nad Polską. Wskazał, że gdyby ten atak był intencjonalny, co wiązałoby się z odpowiednią trajektorią tego pocisku, byłby on wykryty i byłyby środki, żeby reagować – uzupełnił Szatkowski.
Czytaj też:
Zełenski wspomniał o wybuchu w Przewodowie. „Chcemy dostępu do międzynarodowego śledztwa”Czytaj też:
Ciepłe słowa Sikorskiego pod adresem rządu. „W tym kryzysie zachowuje się lepiej niż w niektórych poprzednich”