W pierwszych tygodniach wojny rosyjscy okupanci zajęli miasto Enerhodar i Zaporoską Elektrownię Jądrową, która znajduje się 10 km od kontrolowanego przez Ukrainę miasta Nikopol. To ułatwia Rosjanom wykorzystanie całego arsenału artyleryjskiego do terroryzowania pobliskiego miasta.
Na początku 2022 roku w Nikopolu mieszkało 105 tysięcy osób. Po inwazji Rosji na Ukrainę ponad 80 tysięcy osób opuściło miasto ze względu na ciągłe ataki rakietowe i artyleryjskie. Wład, który pozostał w mieście, mimo ostrzału nadal pracuje jako fotograf i robi sesje zdjęciowe dla osób, które zostały w mieście. Opowiedział „Wprost” o życiu Ukraińców w mieście położonym na linii frontu.
Anastazja Oleksijenko, Wprost: Wład, jak dla ciebie zaczęła się wojna? Jak wyglądały pierwsze dni pełnowymiarowej inwazji Rosji w Nikopolu?
Wład Holoborodko: 24 lutego obudziłem się i dowiedziałem się, że rozpoczęła się wojna na pełną skalę. W tym momencie nie rozumiałem, co się dzieje. Pierwsze, co zrobiłem, to pojechałem do pracy, żeby zabrać stamtąd potrzebne rzeczy. A na ulicach już się zaczynały korki. Wiele osób chciało wyjechać z miasta. Inni zaczęli masowo kupować jedzenie, więc półki w sklepach opustoszały w ciągu kilku minut.
Czy pamiętasz, kiedy zaczęły się masowe ostrzały Nikopola?
Na początku wojny na pełną skalę nie było żadnych ostrzałów. Masowe ostrzały artyleryjskie zaczęły się pod koniec czerwca, kiedy armia rosyjska była już na terenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Wtedy rozpoczęły się te zmasowane ataki na Nikopol.
Nie chciałeś wyjechać z miasta po tym, jak zaczęły się ostrzały?
Nie chciałem i dalej nie planuje wyjeżdżać, bo to moje miasto. Wszyscy moi bliscy ludzie są tutaj i nie widzę powodu, by teraz wyjeżdżać. Po prostu nie boję się tych ostrzałów. Oczywiście osoby, które mają dzieci i rodzinę na utrzymaniu powinny wyjechać.
Jedyne, co zrobiłem na początku, to zabrałem swoje koty z miasta. Opiekowałem się nimi przez trzy lata, ale oddałem je właścicielce i są już na Litwie. Z każdym ostrzałem czuły się gorzej i zaczęły chorować, więc martwiłem się o nie.
Czy w Nikopolu byli ludzie, którzy wspierali Rosję na początku pełnowymiarowej wojny?
Kolaborantów było wielu. Są jeszcze ludzie, którzy odpalają race świetlne, by korygować ogień rosyjskiej artylerii. Ci ludzie wciąż wierzą, że „russkij mir” jest dobry. Władze miasta starają się szukać kolaborantów, ale to też nie jest łatwe. Tych ludzi interesują pieniądze, które płacą im Rosjanie. Nie zrobią tego przytomni ludzie, których miasto jest bombardowane i niszczone na co dzień.
Jak teraz wygląda życie w mieście?
Sytuacja jest smutna. Gospodarczo w Nikopolu pogorszyło się. W mieście zostało mało ludzi, więc jest mniej pracy. Trudno jest patrzeć na to, jak miasto powoli umiera.
Nastrój mieszkańców jest niejednoznaczny. Są ludzie, którzy boją się syren, a są tacy, którzy już przestali na nie zwracać uwagę. Na początku wojny nie było ostrzałów, więc przyzwyczailiśmy się do niej, bo myśleliśmy, że nic się nie stanie. Ale kiedy w czerwcu rozpoczął się ostrzał, wszyscy zaczęli traktować to bardziej poważnie.
Czy masz w domu prąd, wodę?
Prąd jest wyłączany okresowo, ale gaz i wodę mamy, ale jak tylko gdzieś trafią Ruscy to jasne, że przez jakiś czas tego nie ma. Internet jest czasem dostępny, a czasem nie, wszystko zależy od dostawcy, którego ludzie mają. Ale w mieście są jeszcze technicy, którzy ku mojemu zaskoczeniu naprawiają wszystko bardzo szybko.
Jak działają Ruscy, mają jakiś plan? Strzelają tylko w nocy?
Przez pierwsze miesiące ostrzeliwali tylko w nocy. O 21.00 wieczorem włączał się alarm, a o 23.00 rozpoczynał się ostrzał. A ostatnio ostrzał może być zarówno rano, jak i po południu. A wioski znajdujące się jeszcze bliżej tymczasowo okupowanego Zaporoża są ostrzeliwane zarówno w dzień, jak i w nocy, ciągle.
Czym okupanci ostrzeliwują Nikopol?
To artyleria, haubice, peony, systemy artylerii rakietowej „Grad” i „Uragan”. W ostatnim czasie również te nowe irańskie drony „Shahed”.
Czy mocno jest zniszczone miasto, szczególnie infrastruktura, budynki mieszkaniowe?
Uszkodzonych zostało wiele budynków mieszkaniowych i obiektów infrastruktury. Bardzo mało się o tym mówi, ale każdy zakątek miasta jest uszkodzony. Jeśli przejść się po mieście, wszędzie są jakieś szczątki rakiet, zniszczone domy, mieszkania.
Jak myślisz, dlaczego o Nikopolu nie mówi się tak jak o innych miastach?
Myślę, że niewiele mówią, bo nie mamy w mieście wielu ofiar. Gdyby był ostrzał, po którym byłyby ofiary, to wtedy by o tym mówili i krzyczeli.
Czy mała liczba ofiar to znak, że ludzie schodzą do schronów i starają się traktować syreny poważnie?
To tylko kwestia „szczęścia”. W naszym mieście zostało naprawdę bardzo mało ludzi, a ci, którzy zostali, starają się nie chodzić w zatłoczone miejsca podczas syren. Wiele jest również odpowiedzialnych osób, które po uruchomieniu syreny natychmiast udają się do schronu. Ci, którzy mieszkają w prywatnych domach, mają piwnice, więc są osoby, które nawet śpią tam w nocy. Ogólnie rzecz biorąc, w mieście nie ma paniki. Życie toczy się dalej.
Jak wygląda twój codzienny dzień w Nikopolu?
Ponieważ pracuję również w studiu tatuażu, na początku ludzie przychodzili do nas po tatuaże patriotyczne, było ich bardzo dużo. Teraz większość tatuaży i piercingów wykonują nasi wojskowi. Oczywiście mieszkańcy miasta zaczęli oszczędzać, przygotowywać się do zimy, więc nie są tak chętni do wydawania pieniędzy na tatuaże.
Jeśli chodzi o sesje zdjęciowe, to teraz w Nikopolu pracuje jako fotograf tylko ja i jeszcze jedna dziewczyna. Jest więc sporo zleceń, większość z nich to wojskowe sesje zdjęciowe, śluby żołnierzy, którzy biorą ślub na froncie. Ludzie zamawiają również sesje zdjęciowe w studio i w pięknych miejscach naszego miasta. Ludzie nadal żyją mimo ostrzałów i alarmów. Co prawda w mieście zostało niewiele osób, ale cieszę się, że są jeszcze klienci.
Czy czujesz się zmęczony ciągłymi alarmami i wojną za oknem?
Na początku oczywiście zawsze byłem zmęczony, nie mogłem spać i trudno było mi ułożyć sobie to wszystko. Ale potem układ nerwowy po prostu się do tego przystosował. Dlatego nawet jeśli teraz zaczyna się alarm, siedzę przy telefonie i patrzę, gdzie lecą pociski, nie ma paniki i strachu. Staram się tylko nie stać w pobliżu okien.
Jakie masz nastawienie do wojny w tym momencie?
Co do naszego zwycięstwa, nie mam wątpliwości. Mamy bardzo zmotywowaną armię, wiedzą o co walczą. Ludzie w mieście bardzo wspierają Siły Zbrojne, ciągle starają się pomagać finansowo, mimo że mamy trudną sytuację finansową. Ukraina po wojnie stanie się znacznie lepszym krajem niż teraz. Nie planuję opuszczać Ukrainy, chcę żyć w swoim kraju bez względu na wszystko.
Czytaj też:
Północ Ukrainy trochę zapomniana, ale nie przez Rosjan. 200 pocisków jednego dniaCzytaj też:
Zostali w ostrzeliwanych miastach, by pomagać zwierzętom. Sytuacja jest dramatyczna